piątek, 6 czerwca 2014

Elektra's Story... a little later... - Epilog: ...Always being together. For ever.


Rok później...

 - Cześć, słońce. - Jonathan przywitał stojącą w progu Inés, przytulając dziewczynę. - Jak się czujesz?
 - Wszystko w porządku. - szeroko się uśmiechnęła, machając trzymaną w ręku torbą na laptopa, malowaną w kwiaty wiśni. - To co, idziemy się logować?
 - Jasne! Im szybciej, tym lepiej. - machnął w stronę schodów na piętro. - Skoro do tej pory nam się udawało, teraz też musi. Chodź, lecimy.

Kiedy usiedli na workach sako, rozłożonych tak, że utworzyły mięciutką pseudokanapę, Jonathan wrócił myślami do poprzedniego tygodnia, kiedy polecieli wspólnie z rodzicami do Nowego Jorku, żeby obejrzeć mieszkanie studenckie, które znaleźli z dziewczyną. Było już wstępnie przygotowane do ich potrzeb, całkiem niedaleko centrum, a w dodatku okazało się, że w budynku znajduje się więcej podobnych apartamentów, przeznaczonych wyłącznie dla studentów, więc o ile rekrutacja pójdzie dobrze, przeniosą się na początku sierpnia do miasta wielu kultur, by dobrze je poznać, znaleźć jakieś ciekawe miejsca i obejrzeć wszystko to, co się da. Może nawet wybrać się na jakąś imprezę z sąsiadami?
Wymarzone kierunki czekały: Inés zdecydowała się aplikować na wydział współczesnych sztuk wizualnych na prestiżowej akademii Julliard, a wyborem Jonathana stał się ostatecznie wydział lekarski na Uniwersytecie Nowojorskim. Chłopak od zawsze marzył o medycynie i jego marzenie w pewien sposób spełniło się, kiedy zrobił w ostatniej klasie kurs ratownictwa. Blaski i cienie tej ścieżki kariery, które w pewien sposób poznał, sprawiły, że chciał odsunąć od siebie wizję bycia lekarzem, dodatkowo godziny zajęć, które miał spędzić w prosektorium napawały go niechęcią, jednak po szczerej rozmowie z ojcem, Connie i kilkoma osobami, idąc za głosem serca, zdecydował się podążyć swoją drogą i spróbować sił w rekrutacji. Umiejętność gry na gitarze mógł zawsze ćwiczyć w czasie wolnym i rozwijać talent dla własnej satysfakcji.

Kiedy weszli do wnętrza mieszkania, położonego na dziewiątym piętrze, Inés wpadła w zachwyt, widząc, jak przez ścianę salonu ciągnie się panoramiczne okno, z którego roztaczał się wspaniały widok na miasto - gigantycznie wielkie, pełne ludzi, którzy z tej perspektywy przypominali wielkością mrówki.
 - Ale tu pięknie. - dziewczyna ściągnęła z ramion pelerynkę z miękkiej, ale wodoszczelnej tkaniny, zostawiając ją na wieszaku w przestronnym przedpokoju, jasno rozświetlonym lampami.
 - Rzeczywiście, widoki są wspaniałe. - Jared pokiwał głową, przyznając rację Inés. - Przy wspólnym wyborze kierowaliśmy się jednak bliskością centrum, łatwością dojazdu na wasze uczelnie i ogólnym wyposażeniem.
 - A to mieszkanie jest już umeblowane, większość potrzebnych wam rzeczy jest już na swoim miejscu, wystarczy, że się przeniesiecie. - Elektra uściskała córkę, wiedząc, że czekające ich rozstanie może być naprawdę trudne. - Chodźcie, pójdziemy dalej.

Nastolatka nie zauważyła, że Jonathan w tym samym czasie, gdy rozmawiała, zdążył zajrzeć do kolejnego pomieszczenia, informując o tym wszystkich radosnym dźwiękiem. Dziewczyna czym prędzej zajrzała do pokoju, widząc niewielki przedsionek, w którym przy oknie stały sztaluga i komoda, przygotowana na materiały. Szeroko otwarte drzwi prowadziły stamtąd do przestronnej sypialni z dwoma łóżkami przy przeciwnych sobie ścianach.
 - Zobacz, wspólna sypialnia! - krzyknął, zwracając tym uwagę rodziców.
Naszym oczom ukazał się duży, nawet bardzo duży pokój, pomalowany na jasnolimonkowy odcień zieleni, umeblowany w nieco nieoczekiwany elegancki sposób: wszystkie meble, półki i szuflady wykonane były z jasnego drewna, ale to, na co para zareagowała entuzjastycznie, to fakt, że mieli w niej piętrowe łóżka, pod którymi znajdowały się biurka z wieloma szafkami, stojącą na nim drukarką, podkładką pod laptopa i kolorowym organizerem. Na bocznej ścianie wisiały niestandardowe półki, rodzaj schodków lub podzielonych na części kwadratów. Na jednej z nich stała w pełni rozkwitła orchidea, ulubiony kwiat Elektry.
 - Pięknie. Wszystko jest już gotowe. - cichy do tej pory Mike podszedł do jednego z biurek, oglądając je z bliska. - O to nam chodziło, ma być wam tu komfortowo.

Trzy tygodnie wcześniej...

 - Mamo, tato, przyszły listy z uniwersytetu! - Inés wbiegła do domu, głośno krzycząc i wymachując kopertą, trzymaną w ręce. - Jonathan też już dzwonił, że właśnie odebrał swoje od kuriera!
Data planowego podania wyników była już od dwóch tygodni zaznaczona na rodzinnym kalendarzu i we wszystkich terminarzach tak, że nie dało się jej pominąć. Dziewczyna rozejrzała się dookoła, po czym pobiegła do studia - pierwszego miejsca, w którym mogli być jej rodzice. Shinodowie siedzieli na kanapie, przeglądając wspólnie stertę papierów, jednak kiedy do pomieszczenia wbiegła Inés, hamując na wykładzinie, Elektra odsunęła od siebie dokumenty, robiąc córce miejsce pomiędzy sobą a mężem.
 - Uważaj, bo rozedrzesz list. - położyła rękę na ramieniu dziewczyny, mocującej się z kopertą.
 - Dmuchnij w krawędź pomiędzy brzegami, to powinno pomóc. - Mike szepnął do córki, która natychmiast uniosła prostokąt drżącymi z emocji rękoma, zaledwie kilka sekund później wyciągając złożoną kartkę.
 - Zaraz serce wyskoczy mi z piersi, serio. - mruknęła, rozkładając arkusz. Wystarczyło, że pobieżnie przejrzała informację, znajdując magiczne słowa, na widok których poderwała się z miejsca, piszcząc jak dziecko i w podskokach kręcąc się dookoła własnej osi. - Udało się! Tak, udało!
 - Wspaniale! - Mike z Elektrą złapali wirującą córkę w objęcia, przytulając najmocniej, jak było to możliwe. Jej szczęście było również ich szczęściem i niewiele potrzebowali, by wspólnie się cieszyć. - Nie będziemy cię tu trzymali na siłę, biegnij zadzwonić do Jonathana, czy i jemu się udało.
Nastolatka nie czekała długo, więc trzymając z całej siły list, popędziła po schodach na piętro, zamykając się w sypialni i wskakując na łóżko. Najmłodszy z familii Leto odebrał po dwóch sygnałach.
 - Jak tam wyniki?
 - O to samo powinnam zapytać ciebie.
 - Cóż... zamawiam bilety na samolot. 
Inés przetarła dłonią kąciki oczu, z których zaczęły sączyć się łzy radości. Nie wierzyła do końca, że coś takiego, jak ich wspólne studia będą możliwe...
 - Lecimy razem! - wyrzuciła z siebie.
 - Poczekaj. Domawiam bilet dla ciebie, okej?
 - Na kiedy?
 - Połowa sierpnia.
 - Jasne. Oddam ci pieniądze jeszcze dziś, wpadniesz?
 - Zobaczymy się niedługo.

- Mamo, naprawdę się nie martw. - Inés pakowała drugą walizkę, składając ubrania i wkładając je ostrożnie do jej wnętrza. Nie brała ze sobą wszystkiego, bo część potrzebnych rzeczy mogła kupić na miejscu, a te, których nie mogła przewieźć samolotem, przesłała już paczką kurierską, która zaczeka na jej odbiór w biurze ochrony apartamentowca.
Nie mogła doczekać się kolejnej podróży, tym razem ku własnej przyszłości, tej dalszej, jeszcze nieznanej i tej bliskiej, spędzonej z Jonathanem, jej najbliższym przyjacielem, chłopakiem, wyjątkowym człowiekiem, który stał się dla niej jedną z najważniejszych osób, tworzących jej osobiste centrum wszechświata.
 - Nie, nie martwię się, wiem, że mogę wam ufać. - Elektra uśmiechnęła się do córki. - Po prostu...
 - Co "po prostu"? - dziewczyna spojrzała pytająco.
 - Będę za tobą tęskniła. Bardzo.
 - Ja też. - odłożyła koszulkę, którą chciała spakować, siadając na łóżku obok matki i przytulając się do niej jak mała dziewczynka. Chociaż była już "młodą dorosłą", czasem nadal czuła się jak dziecko, które wciąż potrzebuje opieki, wsparcia i matczynych uczuć.


 - To co, jutro lecimy? - Jonathan i Inés siedzieli na kocu, rozłożonym na trawie w ogrodzie Shinodów, popijając zimną lemoniadę i starając się nie myśleć o wielkiej przeprowadzce, która miała ich czekać.
 - Trochę się boję. - dziewczyna była przytulona do ramienia chłopaka, spoglądając w niebo.
 - Nie musisz. Naprawdę, bo ja nigdy nie pozwolę, żeby coś ci się stało. Nigdy.
 - A ja nie chcę, żebyś odchodził.
 - Więc nie odejdę, nie martw się. - ciemnowłosy ostrożnie się obrócił, przybliżając do dziewczyny i sekundę później całując tak wyjątkowo, jakby był to długo oczekiwany pocałunek w jego życiu, przeznaczony dla tej jedynej, żadnej innej. Tak, jakby nigdy więcej nie miało być nikogo innego, tylko ciemnowłosa.

------------------------------------------
Historia zatoczyła koło...

To już ponad półtora roku... Mnóstwo pracy, czasu, spędzonego nad klawiaturą, trzy zeszyty zapisane maczkiem kratka w kratkę, tony papierów, powyrywanych kartek (najczęściej z innych zeszytów, kiedy to wena przychodziła w szkole), kosz, pełen pustych nabojów do pióra, wiele chwil strachu o to, czy ktokolwiek będzie chciał czytać moje teksty, czy na pewno pisałam tak, jak tego chciałam, ale były również momenty radości, gdy czytałam opinie wielu osób, zdania, z którymi liczyłam się w różnym stopniu, zdania, które czasami naprowadzały mnie na taki, a nie inny splot zdarzeń...

To przygoda, której nigdy nie zapomnę. Zyskałam dzięki niej coś więcej, niż tylko to, że miałam możliwość podzielenia się ze światem tym, co kocham robić... 

Dziękuję Wam za te wszystkie zerknięcia, komentarze, chwile, które zechcieliście poświęcić moim artystycznym próbom i Elektrze, za cały zarwany czas, mniej lub więcej cierpliwości, za wszystko. Nie usunę bloga, o nie, chciałabym mieć pamiątkę na przyszłość, ślad po jednym z ważnych etapów mojego życia.

Chcę w tym miejscu podziękować osobom, które przyczyniły się do sukcesu tego projektu, który rozrósł się do skali mini-powieści, składającej się w sumie z prawie pięćdziesięciu rozdziałów...
Ninde - siostro ma, nawet nie wiesz, ile razy mi pomagałaś - wiem jednak, że mogłam nie spojlerować ci aż tak bardzo, za co przepraszam. Ale z drugiej strony, chyba ci się to podobało, prawda?
Moim komentującym, których jest bardzo dużo i których nie jestem w stanie wymienić każdego z osobna: za całe wsparcie, cudowne słowa i motywację, szczególnie przed maturami, bo to dzięki Wam po wszystkim wróciłam do pisania.
Każdemu, kto tu zerkał, lecz śladów po sobie nie zostawiał: Wam również dziękuję. Za to, że byliście przy mnie, Elektrze i spółce.

W tej chwili pracuję równolegle nad różnymi projektami, jednak wydaje mi się, że najbardziej zainteresuje Was jeden z nich: opowiadanie o pewnej dziewczynie, Nii, które prędzej czy później (raczej prędzej, o ile wszystko będzie szło tak jak teraz) rzucę na pożarcie i oczywiście ocenę blogowym czytelnikom. Kiedy już coś z tego wyniknie, postaram się Was wszystkich o nim poinformować za pośrednictwem blogów, własnego Twittera i grup facebookowych.
Możliwe, że jeszcze kiedyś pojawi się tutaj jakaś Bennoda, ale tego nie jestem w stanie w tej chwili stwierdzić. Może kiedyś...

Na razie natomiast dziękuję Wam jeszcze raz za wszystko i żegnam się, siedząc przed komputerem tego pięknego wieczoru.

23 komentarze:

  1. To ja ci dziękuję! Dziękuję za każdy jeden rozdział z osobna. Gdyby nie ten blog, twoja historia, pewnie byśmy się nie poznały, a tak wiem w trudnych i szczęśliwych chwilach, że jesteś ;)
    No spoilery fakt faktem wkurzały mnie czasami na maska, ale jednocześnie sprawiał tyle przyjemności!

    Tylko ta sypialnia... czemu oddzielne łóżka? ;D Przecież są już dorośli : ))

    Buziaki i czekam na Nię ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się cieszę, że dzięki Elci mogłyśmy się poznać :)
      Często gęsto dostawałam od ciebie takie kopniaki do pracy, że nic dziwnego, że potoczyło się właśnie tak.
      Nia pojawi się w swoim czasie :D
      Oddzielne łóżka są na życzenie rodziców, ale o tym nie wspominałam :)
      Dziękuję ci za wszystko :*
      S.

      Usuń
  2. My również dziękujemy za wspaniałe rozdziały, które czytaliśmy jednym tchem i z niecierpliwością czekaliśmy na następne. To był jeden z najlepszych blogów, które miałam okazję śledzić. Dziękuję za niezapomniane chwile spędzone nad historią Elektry. Życzę weny i oryginalnych pomysłów w przyszłości ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia :) Jak na razie,narzekać nie mogę,tak więc wena jest,a właściwie Mr. Wen i coś mi podszeptuje raz na jakiś czas (a że czasem codziennie,to już jego wina ;>)
      Pozdrawiam,
      S.

      Usuń
  3. Epilog, no cóż, najlepszy jaki mogłam sobie wymarzyć. Miałam przed oczami to ich mieszkanko, zwiedzałam je razem z nimi, chyba mówię to zawsze, ale Twoje opisy niesamowicie wpływają na moją wyobraźnię!
    Czyli co, happy end. Osobiście owych nienawidzę, no ale tutaj nie mogło byc nic innego. Jest tak idealnie, tak perfekcyjnie, Ines i Jonathan na uczelniach, wow, jak to szybko minęło. Dokładnie pamiętam rozdział, kiedy okazało się, że Elektra jest w ciąży, ojeju... Aż się łezka w oku kręci od tych wspomnień.
    Dziękuję Ci za to, że się poznałyśmy dzięki temu cudeńku. Dziękuję za poprawę humoru zawsze, kiedy widziałam u CIebie nowy fragment. Tego nawet nie da wyrazić się słowami, po prostu... Dziękuję, dziękujemy Ci wszyscy za ten kawał dobrej roboty.
    Czekam na opowiadanie o Nii, bo już czuję, że to będzie coś cudownego!
    ~patts

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również dziękuję, za to, że mogłam poznać Twoją twórczość :)
      Kiedy kolejny rozdział, bo się stęskniłam? :p
      Nia... Cytując klasyka, "jak przyjdzie, to będzie" :) Dam Wam wszystkim w tej kwestii znać :)
      No właśnie... jak szybko od ciąży El do dorosłości... też to przeżywam, ale cóż, coś się kończy, a nowe zaczyna :)
      Pozdrawiam,
      S.

      Usuń
    2. Właśnie dodałam 14, więc zapraszam :3
      http://thisissempiternal-bmth.blogspot.com/2014/06/14.html
      A wlaśnie, możesz mi na to odpisać na moim blogu... Gdzie mam cię informować o nowych rozdziałach? Nie wiem, czy mnie obserwujesz, ale jeśli nie, to może byłoby to dobrym wyjściem? Nie musiałabym Ci tu spamować, sama widziałabyś że coś dodałam :D

      Usuń
  4. Pielny koniec pieknych histori... Wzruszylam sie. Nie moge ( a moze nie chce) uwierzyc ze ro koniec. Mam nadzieje ze przeczytam cos jeszcze twojego autorstwa. Zycze powodzenia w zyciu i pisaniu. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cytując Shannona: "if it's not okay,it's not the end" - ja nie czuję się dobrze ze świadomością braku pisania,więc jeszcze się ode mnie nie zdążycie odpędzić ;)
      Praca nad nowym projektem trwa ;)
      Za życzenia bardzo dziękuję, na pewno się przydadzą :)
      S.

      Usuń
  5. No to przeczytane! Z całego serca dziękuję Ci za to opowiadanie. Uwielbiam to jak piszesz ale mówiłam to już tyle razy, że doskonale to wiesz :) mam nadzieję że szybko wstawisz tutaj coś nowego bo dziwnie mi będzie bez Twoich cudnych opowiadań.
    Kocham tak baaaardzo!
    I pamiętaj co mi powiedziałaś z tymi stopami haha, czekam z niecierpliwością! ♡

    @shinodofremia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nie pojawi się już żaden długi cykl, ale może kiedyś jeszcze będzie jakaś Bennoda, któż to wie? :)
      Pamiętam o stopach, ja nie rzucam słów na wiatr, poza tym, co Twitter przyjął, tego nie usuniesz :)
      Nowy tekst pojawi się za jakiś czas, kiedy będzie go więcej, niż jest teraz.
      S.

      Usuń
  6. Nie,nie nie ;__; Czemu wszyscy przed wakacjami kończą pisanie blogów? Płaczę normalnie ;( Odrobinę wybroniłaś się zapowiedzią nowego opowiadania ^^ Już nie mogę się doczekać,po Tobie można się spodziewać czegoś naprawdę cudownego *,* Szkoda,że to koniec,ale to Twoja decyzja i ja nie mam nic do gadania. Dziękuję Ci za założenie bloga,za to, że miałam szansę go odnależć i przeczytać ;) Wielki talent,zawsze kiedy miałam paskudny humor zaglądałam tutaj,za co bardzo Ci dziękuję. Długo będę wspominać i oczywiście często tu powracać,bo naprawdę warto. Mam jednak skromną nadzieję,że z Twoją niecierpliwością pojawi się tutaj nie jedna tylko więcej Bennody :3 Liczę na to w głębi serca.Jeszcze raz dziękuję,że mogłam tutaj aktywnie uczestniczyć i liczę,że szybko coś wymyślisz ^^
    Miło by było gdybyś od czasu do czasu zajrzała również do mnie :3 Porady na temat przecinków zawsze mile widziane ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecinki doprowadziły mnie do śmiechu :)
      W sumie,to nawet niezłe wyzwanie - zostać czyjąś betą, mogłabym wtedy poprawiać wszystkie błędy i znałabym rozdziały jeszcze przed premierą ;) Muszę się nad tym zastanowić.
      Co do Bennody, coś na pewno się tu pojawi, ale w swoim czasie :)
      Mam nadzieję,że będziesz też chciała czytać to nowe opowiadanie :)
      S.

      Usuń
  7. Witam. Czytam twojego bloga od początku. Z okazji zakończenia tej opowieści zdecydowałam się ją skomentować. Gratuluję wytrwałości w pisaniu do samego końca. Czułam się trochę dziwnie, czytając historię o ludziach żyjących realnie, które w twoim opowiadaniu koegzystują z wymyślonymi przez ciebie postaciami. Wątpię, że w normalnym życiu istnieją tak cukierkowe osoby, nigdy też nie spotkałam osoby, która by takie tworzyła. Odczuwałam spory niesmak po każdym rozdziale, który robił się coraz bardziej słodki, przepełniony patosem i wyidealizowany. Głównie to przyczyniło się do niemożności polubienia jakiegokolwiek z bohaterów. Mam także wrażenie, iż nie do końca pojmujesz realia normalnego świata, ponieważ żaden konkurs na managera tak nie wygląda, a mieszkanie na dziewiątym piętrze w Nowym Jorku nie zapewniłoby widoku na panoramę miasta, co najwyżej na śmietniki sąsiadów. Jak śmieci w koszu na odpadki, w twoim opowiadaniu mieszają się różne wątki nie łączące się ze sobą i nie mające szansy na zaistnienie w realnym świecie. Styl od pierwszego rozdziału poprawił się tylko minimalnie, a przeładowane opisy nieistotnych szczegółów męczyły nas do samego końca tak samo jak płaskie dialogi. Z pozoru romantyczna historia okazała się gniotem nie zasługującym nawet na miano harlequina. Ogólnie rzecz biorąc, radzę ci abyś bardziej skupiła się na pogłębieniu portretu psychologicznego postaci, ponieważ nikogo nie interesuje, że noga była obuta w sandał- białą rzymiankę. Popracuj nad ogólnymi opisami miejsc i uczuć bohaterów, a także postaraj się tworzyć bardziej życiowe dialogi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak czy inaczej, bardzo dziękuję za komentarz. Zdaję sobie sprawę z tego, że mój styl nie jest idealny, popełniam wiele błędów, a sam blog był wielką próbą, eksperymentem, który według mnie był udany. Wygląda na to, że niedokładnie czytałaś, ponieważ akcja opowiadania dzieje się w Los Angeles, a to inna bajka... Co do postaci: wolę, żeby były takie, jakie są, niż zwyczajnie nudne. Piszę, ponieważ kocham to robić i są również (jak widać wyżej) osoby, którym podoba się moja twórczość i chcą ją czytać.
      Wierzę natomiast, że każda kolejna próba przybliży mnie jeszcze bardziej do ideału, gdyż tylko dzięki nim jesteśmy w stanie osiągnąć jakikolwiek sukces. Ćwiczenie czyni mistrza, jak mawiali starożytni Rosjanie.
      Dziękuję za opinię. Żałuję jedynie, że nie zechciałaś zauważyć w niej choć jednego pozytywnego aspektu, ale cóż, jedni wolą dramaty, inni komedie, a jeszcze inni słodycz.
      S.

      Usuń
    2. Witam ponownie. To trochę przykre, iż zarzucasz mi niedokładne czytanie opowieści (choć przyznam, że czytać ją od deski do deski jest bardzo trudno). Jednakże, zarówno uniwersytet nowojorski jak i Juilliard School znajdują się w Nowym Jorku, więc byłoby trochę dziwne szukanie studenckiego mieszkania w Los Angeles, gdy ktoś chce studiować na drugim końcu kraju. Odnosząc się do twojej opinii o twoich postaciach, to niestety własnie przez swoją płytkość są nudne.

      Usuń
    3. Jest zupełnie odwrotnie: cała historia dzieje się w LA, a młode pokolenie chce studiować w Nowym Jorku. :)
      To tylko gwoli sprostowania.

      Usuń
  8. Z twojego komentarza wynika twoja nieznajomość własnego opowiadania. W epilogu jest bardzo wyraźnie napisane, że mieszkanie w Nowym Jorku znajduje się na 9 piętrze, więc moja poprzednia uwaga była w pełni poprawna. Nie rozumiem dlaczego przywołujesz Los Angeles? Czyżby objawiła się nieumiejętność czytania ze zrozumieniem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę się wykłócała, ale pozwolę sobie dodać, że "Elektra's Story" składa się z dwóch integralnych części: partu I i partu II - cała akcja dzieje się w LA z wyłączeniem epilogu partu II, gdzie młode pokolenie ogląda nowe mieszkanie studenckie :)
      Myślę, że w ten sposób rozwiewam wszelkie wątpliwości.
      Pozdrawiam,
      S.

      Usuń
  9. Zostawiłaś otwartą bramkę dla naszej wyobraźni, abyśmy mogli sobie wyobrazić jak dalej się potoczą losy bohaterów.
    Dziękuję Ci za tą historię i może jeszcze się skusisz na kolejną kontynuację ;)
    Pozdrawiam i daj znać jak zaczniesz pisać coś nowego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem :D Dziękuję :)
      A teraz wyobraź sobie Jonathana przy stole operacyjnym. Nie, im mniej krwi, tym lepiej :)
      Kontynuacji kontynuacji nie będzie. To obiecałam sobie i paru innym osobom, ponieważ wielokrotne odgrzewanie kotlecików z soczewicy sprawia, że stają się zwyczajnie niesmaczne. Tak samo jest z opowiadaniami, ale nad kolejnym pracuję (kiedy tylko mogę, ponieważ Madryt tak mnie urzekł, że nie mam czasu na siedzenie przed komputerem). Dziękuję jeszcze raz i poinformuję o nowościach na pewno :D
      Pozdrawiam,
      S.

      Usuń
  10. Moze i nie powiem nic, co juz by nie padło w poprzednich komentarzach, ale TO BYŁO CUDOWNE.
    Dziekuje Ci za piekne opowiadanie, gdyby tylko było takich wiecej. Pomimo, ze ta historia sie skończyła to czekam z utęsknieniem na kolejna, mam nadzieje, ze równie dobrą jak ta, bo chyba nie mogłaby byc juz lepsza :)
    Pozdrawiam i życzę weny na kolejny twór, bo nie biorę pod uwagę innej możliwości :)
    C.

    P.S. Nowy rozdział Nuit du Reveur juz jest, zapraszam kiedy będziesz miała wolna chwilkę :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za kolejne pozytywne słowa :) To naprawdę motywuje. No cóż,jeszcze zobaczymy - coś tam skrobię w wolnych chwilach,których nie mam za wiele, ale jestem,mam się bardzo dobrze i wierzę,że kolejne opowiadanie również będzie dobre :) (jak już wymyślę,co zrobić z bohaterką...)
      Pozdrawiam,
      S.

      Usuń