Mężczyźni siedzieli na dużej kanapie w studiu telewizyjnym, a Phoenix z Joe'em stali za nią, opierając się o jej krawędź i cicho rozmawiając w oczekiwaniu, aż ekipa przygotuje wszystkie kamery do nagrania. Producenci już wiedzieli, że to zadanie będzie dla uczestników naprawdę trudne ze względu na wymagania, postawione przez Linkinów. Cóż, taką mieszankę osób i charakterów jest naprawdę trudno zadowolić, o czym Elektra, siedząca poza obrębem kamery doskonale wiedziała, wspominając organizowanie razem z osobistym szefem kuchni zespołu posiłków dla wszystkich podczas trasy koncertowej. W niektórych miejscach na świecie ze względu na obowiązujące w pewnych krajach prawo można było powiedzieć o niemożności zdobycia pewnych produktów, inne natomiast były na wyciągnięcie ręki.
Reżyser krótkiego klipu podszedł do grupki, kiwając głową, że wszyscy są już gotowi do nagrania. Mike odpowiedział mu uśmiechem, który rozbawił siedzącą z dala Elektrę. Jej mąż doskonale potrafił grać, ale również zmieniać tremę i stres w coś, co powodowało dookoła uczucie niepohamowanej radości.
- 3, 2, 1, akcja!
- Cześć, to my, Linkin Park. - Mike wskazał na przyjaciół, którzy zaczęli się przedstawiać.
- Joe.
- Dave. - rudobrody skinął głową, naśladując Joe'ego.
- Rob.
- Brad. - gitarzysta pomachał ręką, szczerząc się do kamery.
- Chester.
- I ja, Mike. - szeroko się uśmiechnął.
- Mamy nadzieję, że dobrze się bawicie w programie, ale dziś gotujecie dla nas, a próbowaliśmy już wiele, od największych niewypałów po niebiańskie cuda. - Chester puścił do kamery oczko, zakładając nogę na nogę. Wyglądał cudownie, szeroko się uśmiechając, tak, że jego oczy lśniły z zadowolenia.
- Jednak, to nie jest zabawa, a "Top Chef". - Brad dodał poważnym tonem kwestię, która zdecydowanie nie była wyreżyserowana.
- A my nie jesteśmy zwykłymi smakoszami. - Robert przeciągnął palcami dłoni po włosach.
- Prosimy was o przygotowanie wyjątkowej, mistrzowskiej kolacji, jednakże najeżonej trudnościami. - Mike przejął pałeczkę, tłumacząc. - Chester i Robert są wegetarianami, jedzą ryby, ale przy tym unikają soi. Ja chciałbym wrócić do korzeni i spróbować czegoś japońskiego - oczywiście za wyjątkiem sushi, którego mam już serdecznie dosyć. - posłał w stronę Elektry uśmieszek, wiedząc, że nastręczy kucharzom jeszcze więcej komplikacji. Konsekwencje jego pomysłu miały rozstrzygnąć się już niedługo, na talerzach stołu smakoszy.
- Nie ukrywam, że jestem mięsożercą, więc będę zadowolony z dobrego steku z polędwicy z sosem bearnaise i warzywami. - Phoenixowi nie można było odebrać okazji do zamówienia ulubionego dania.
- Ja mam tylko jedno życzenie. - tajemniczy głos Hahna mógł dać wiele do myślenia pozostałym. - Zaskoczcie mnie, żadnych ograniczeń, macie wszystko, co możliwe do dyspozycji.
- Nie dam wam o sobie zapomnieć. - Brad szeroko się uśmiechnął, składając dłonie. - Ostatnim z naszych życzeń jest oczywiście deser. Prawdziwie koszerny deser, który powinien jednocześnie spełniać wszystkie wcześniej wymienione przez nas obostrzenia.
- Powodzenia, do zobaczenia przy stole! - wszyscy pomachali, uśmiechając się.
- 3, 2, 1, cięcie!
Kamera została wyłączona, pozwalając mężczyznom na rozluźnienie się. Mike spojrzał krytycznie na studio dookoła, łapiąc za ramię Brada.
- Ale wymyśliłeś... Nie wiem, czy ktokolwiek jest w stanie podołać temu zadaniu.
- Mylisz się, to jest realne, jeśli tylko zna się kilka podstawowych zasad. Nie zamierzam odejść od żadnej z reguł, choćby miało się to skończyć odesłaniem przeze mnie talerza do kuchni.
- Zobaczymy.
- Mikey, chłopaki, było wspaniale. - Elektra podeszła do grupy, dając Mike'owi zamknąć się w iście niedźwiedzim uścisku. Kiedy otoczył ją ramionami, poczuła się jak we wczesnym dzieciństwie, otulana ramionami przez rodziców.
- Bardzo dziękujemy, wyszło świetnie. Teraz tylko pozostanie nam nagrać odcinek razem z kucharzami oraz jury eksperckim. - reżyser podszedł, uściskając rękę każdemu z osobna.
Tydzień później...
- Już jestem głodny... - Brad, widząc jadalnię "Top Chef", natychmiast się uśmiechnął. Rzeczywiście, miejsce było naprawdę wyjątkowe: w piwnicy budynku, ze ścianami z surowej, wypalonej na ciemną czerwień cegły, długim regałem na wino, ciągnącym się wzdłuż jednej ze ścian, stał elegancki stół, przykryty ciemnoczerwonym, gęsto tkanym obrusem.
- Zapraszam. - mężczyzna, z którym niedawno rozmawiali, wskazał im ich miejsca przy stole, który czekał tylko na muzyków.
Mike usiadł blisko szczytu, mając naprzeciw siebie Chestera, który z nieukrywaną ciekawością rozglądał się dookoła. Japończyk nadal nie wiedział, jak ma podejść do obecnej sytuacji, pomimo długich rozmów z Elektrą, która była jego osobistą mistrzynią kuchni; nieważne, że w domu pozwalali sobie czasem na wariactwa kulinarne, gotowali wspólnie z Inés, gdyż czuli się najlepiej we własnym domu. Zadanie, postawione przed nimi, było równie trudne, co konkurencja, do jakiej mieli już za chwilę przystąpić profesjonaliści, których podglądali przy pracy dzięki kilku monitorom na zapleczu. Mężczyzna wziął głęboki oddech, siadając nieco wygodniej i starając się rozluźnić.
- Wchodzimy na wizję za 3, 2, 1, akcja! - reżyser machnął ręką, dając prowadzącemu znak, by rozpoczął, stojąc w kuchni razem z uczestnikami.
- Dzisiejsze zadanie wykonacie w parach razem z osobami, które wylosują ten sam kolor noża. - wskazał na drewniane pudełko, do którego wsunięte było dwanaście ostrzy. - Jako pierwszy losuje zwycięzca zadania ekspresowego, Marcus.
Ciemnowłosy mężczyzna podszedł do stołu, wybierając nóż, na którego ostrzu znajdowała się zielona kropka. Zaledwie dwie minuty później pary stały już obok siebie, zastanawiając się, co ich czeka tym razem.
- Proszę, zobaczcie sami. - uruchomił monitor z nagraniem, przygotowanym wcześniej.
Linkini widzieli, co dzieje się w kuchni za sprawą monitora, stojącego tak, by nie rzucał cienia dla kamer, ale również tak przechylonego, aby każdy mógł zobaczyć reakcje zawodników, a te były niezwykle zróżnicowane: od zaskoczenia, po pobladłe twarze, aż po radość jednej z kobiet w krótkich, czarnych włosach obciętych na chłopczycę.
Chwilę później kucharze rzucili się do zadania, w popłochu łapiąc garnki, patelnie i różne potrzebne składniki. Nie mieli wiele czasu, zważając na to, że dostali godzinę na przygotowanie uczty dla... sześciu osób o różnych kubkach smakowych.
Czas minął naprawdę szybko, w dodatku zaraz po prezentacji Mike przestał zwracać uwagę na monitor, wyciągając z kieszeni spodni iPhone'a, dzwoniąc do Elektry, będącej razem z ich córką w domu. Inés miała dzień wolny od zajęć z jakiegoś dziwnego, ale rzeczywistego powodu, o ile się nie mylił, chodziło chyba o zakończenie nauki dla starszego rocznika, więc skoro tatuś siedział w jadalni "Top Chefa", to matka z córką postanowiły zaanektować kuchnię i jadalnię.
Ciemnowłosa akurat stała przy granitowym blacie, zagniatając rękami wilgotne od jajek i klejące się od mąki do palców, świeże ciasto na makaron, kiedy leżący w kieszeni jej fartucha rozdzwonił się telefon.
- Inés, podasz mi telefon? Jest w kieszeni.
Nastolatka natychmiast oderwała się od krojenia i podeszła, wyciągając komórkę i odbierając.
- Ustawisz głośnomówiący? Dzięki. - Elektra szepnęła do córki, nie przerywając zagniatania, jednocześnie wskazała brodą czysty fragment blatu, na którym dziewczyna położyła aparat.
- Jak tam w domu, moje damy? - z głosu mężczyzny dało się wyczuć, że się uśmiecha.
- Hej, jest całkiem nieźle. Tylko się tam nie najedz za bardzo, bo szykujemy ravioli i kilka innych przysmaków.
- Tak mnie kusisz na odległość, kochanie? - ton głosu mężczyzny nabrał nieco gardłowego pomruku.
Słysząc to, Elektra natychmiast mu urwała.
- Kochanie, ja rozumiem twoje zainteresowanie, ale tu jest jeszcze Inés.
- Mamo! - dziewczyna gwałtownie zaprotestowała, marudząc. - Hej, nie jestem dzieckiem, możecie przy mnie rozmawiać o takich - wykonała dłońmi w powietrzu cudzysłów - sprawach.
- To może ja się urwę ze stacji, wrócę na chwilę do domu, wezmę kilka i podrzucę chłopakom na talerze? Przynajmniej nie będą marudzili, że im nie smakuje.
- Co to, to nie. Wy wcinacie, to my też. Pogadamy po nagraniu, dobrze?
- Tak, ja też już muszę kończyć. - w głosie Japończyka słychać było nutkę żalu. - Tylko o mnie nie zapomnijcie! - dodał.
- Jasne. Buziaki.
- Rozłącz się.
- Nie, ty pierwszy. - Elektra usiłowała przelicytować męża, wiedząc, że jest to karkołomne zadanie.
- Ile zamierzasz przeciągać, słońce ty moje? Dobrze wiesz, że mamy darmowe rozmowy.
- Wystarczy. - kobieta usłyszala w tle głos mężczyzny. - Za pięć minut wchodzimy.
- Do zobaczenia. Buziaki.
Mike niezbyt chętnie wyciszył telefon, wiedząc, że nie byłoby zbyt ciekawie, gdyby komórka postanowiła rozdzwonić się mu w czasie nagrania. Zegar na monitorze wskazywał nieubłagany upływ sekund, brakujących do wejścia na wizję. Przypominało to nieco zegary na koncertach festiwalowych, dyktujące co do minuty setlistę i jej ewentualne zmiany, tak, by zmieścić się w czasie pomiędzy innymi wykonawcami, tam jednak atmosfera zdecydowanie nie była tak... można ją nazwać z pewnością płomienną.
- Koniec czasu, odłóżcie noże, ręce do góry! - dźwięk z niewielkiego głośnika w monitorze sprawił, że mężczyźni skończyli rozmowy między sobą, siadając wygodniej przy stole i czekając na swój lunch. Shinoda przelotnie zerkając na ekran, potarł o siebie dłonie, trzymane na kolanach, zastanawiając się, jak ci mistrzowie sztuki kulinarnej zamierzają zorganizować lunch tak, by żadne z dań nie wróciło do kuchni.
Chwilę później w jadalni pojawili się kelnerzy, rozstawiający przed siedzącymi czarne talerzyki, na których leżały po trzy drobne pierożki, przysmażone z jednej strony na złocisty kolor i miseczka ciemnego sosu. Mike uśmiechnął się szeroko, widząc znajomy przysmak. Cóż, wyglądało na to, że któryś z kucharzy rzeczywiście zna się na kuchni Japonii. Z kuchni wyszedł razem z prowadzącym jeden z uczestników, ubrany w śnieżnobiałą kurtkę kucharską z naszytym logo.
- Jako pierwszą przystawkę podajemy japońskie pierożki gyoza z warzywami i sosem sojowym, smacznego. - mężczyzna skłonił głowę, wychodząc z sali.
Prowadzący, którego wcześniej muzycy zdążyli poznać, dosiadł się do stołu, czekając, aż Mike przełknie pierwszy kęs trzymanego między dwoma pałeczkami pierożka.
- To ty życzyłeś sobie kuchni z kraju przodków, jak wypadła pierwsza potrawa?
- Nie sądziłem, że padnie akurat na gyozę, pierwszym, co przyszło mi do głowy był ramen, ale wiedziałem, że co najmniej połowa z nas nawet go nie spróbuje.
- Dlaczego?
- Klasyczny przepis obejmuje użycie kurczaka, którego, jak wiesz, nie zjedliby Chester i Robert. Gdyby zastąpić go owocami morza, prawdopodobnie Brad odsunąłby od siebie miseczkę.
- Wiedziałem o waszych zasadach, ale kiedy zerkaliśmy na przygotowania, niektóre dania mogą jeszcze zaskoczyć. A pozostali, Joe, Phoenix, co sądzicie o przystawce?
Hahn z lekka się uśmiechnął.
- Niedaleko pada jabłko od jabłoni, bo takie dania są mi również dość bliskie za sprawą kuchni żony, która często gotuje w stylu Dalekiego Wschodu.
- Nie jestem przyzwyczajony do pierożków jako takich, ponieważ zdarzało mi się już jeść lepsze za oceanem. Podczas europejskiej trasy koncertowej próbowałem w Polsce pierogi z truskawkami. Są bogatsze w smaku, choć mają mniej zróżnicowane nadzienie. - Phi Phi przyczepił się już do przystawki, co niezbyt dobrze wróżyło. - Ale to dopiero początek, więc czekam na moje danie główne.
- Kolejną przystawkę przygotowały dwie panie, zapraszam. - wyglądało na to, że prowadzący miał łączność z kuchnią, ale kucharze nie widzieli reakcji zespołu, więc musieli czekać w nieświadomości na ciążący nad nimi wyrok. Kiedy talerzyki zniknęły, Chester pochylił się nad stołem w stronę przyjaciela.
- Muszę poprosić Tal, żeby zrobiła coś takiego w domu.
- Elektra ma przepis, powiem jej, żeby podesłała go twojej żonie, jak już wrócę.
- Dzięki. - uśmiechnął się szeroko, poprawiając dłonią mostek okularów, które zsunęły mu się z nosa. Kiedy okazało się, że z powodu zrostów Chester nie może mieć wykonywanych kolejnych laserowych korekt wzroku, został zmuszony do przerzucenia się na okulary, jednak miało to też swoją dobrą stronę: odpowiednio dobrane soczewki ciemniały pod wpływem światła słonecznego, więc wokalista nie musiał wozić ze sobą dodatkowej pary okularów do noszenia na zewnątrz.
Do jadalni weszła kobieta z związanymi w ciasny koński ogon włosami, przesłoniętymi jeszcze kolorową chustą.
- Drugą przystawką, którą przygotowałam z koleżanką, jest wytrawny placuszek z kaszy orkiszowej, podany z sashimi z buraka i octem balsamicznym.
Brad spojrzał z radością na placuszek, stojący przed nim: doskonale wiedział, z jakimi trudnościami muszą mierzyć się kucharze za ścianą, szczególnie po tym, kedy głośno podkreślił, że dania powinny być koszerne. Nie był wegetarianinem, jeszcze nie, lecz znając swoich przyjaciół, wiele razy nawet nie zastanawiał się nad menu, zaproponowanym w trasie, wybierając zdrowsze i lżejsze warzywa, owoce, a w momencie, kiedy czuł, że koniecznie musi mieć na talerzu coś innego, decydował się na łososia lub inną rybę, z której łatwo było usunąć łuski i płetwy.
Danie szybko zniknęło z niewielkich talerzyków, ustępując miejsca kolejnej potrawie i kolejnym dwóm parom kucharzy. Okazało się, że danie, którego zażyczył sobie Dave, będąc w siódmym niebie, było jedynym mięsnym na całym stole: Chester, Robert i Mike dostali rybę ze świeżymi ziołami pieczoną w pergaminie, a Joe i Brad... krewetki w ostrym sosie z kawałeczkami posiekanego w cienkie plasterki chili. Kiedy Delson zobaczył przed sobą charakterystycznie zwinięte skorupiaki, natychmiast się skrzywił, odsuwając od siebie talerz z niezadowoleniem, wyraźnie malującym się na twarzy.
- Co się dzieje? - prowadzący natychmiast zareagował.
- Nie wiem, jak to się stało, ale podano mi krewetki, których nigdy nie jem z racji ważnej dla mnie diety. Czy mógłbym to wyjaśnić z autorem dania? - uśmiechnął się. - Chciałbym dać mu szansę na pokazanie swoich możliwości.
- Myślę, że to nie będzie problemem. - mężczyzna uśmiechnął się do jednego z kamerzystów, czekających z boku i chwilowo nie biorących udział w czynnym nagrywaniu, który natychmiast oparł sobie kamerę na ramieniu, wychodząc z cienia.
- Brad, zaczekaj. - Rob cicho odezwał się do gitarzysty, zerkając jednocześnie na Chestera i Mike'a. - Słuchaj, możemy się przecież jakoś wspólnie podzielić, te ryby są duże, a nas jest trzech, wątpię, żebyśmy zjedli to wszystko sami.
- Nie musicie, zresztą, jestem ciekaw, co wymyśli ten kucharz, jak się dowie, że nie jem skorupiaków ani mięczaków. Jedzcie, zanim wam wystygnie. - popędził osłupiałych Linkinów, sam idąc wraz z prowadzącym do kuchni.
Kiedy stanęli w progu, kucharze, siedzący w grupce nieopodal kuchenek, poderwali się z miejsca, widząc pojawienie się w kuchni jednego z jurorów. Ostatnia para stała przy szerokim blacie, kończąc serwis deserowy i dekorując ostatnie porcje, ułożone na prostokątnych, zaokrąglonych do wewnątrz talerzach.
- Szefowie. - prowadzący zwrócił się oficjalnie do pobladłych ze strachu kucharzy, stojących przed nim. - Może oddam głos? - dodał do Brada.
- Dziękuję. - gitarzysta odchrząknął, uśmiechając się. - Kto przygotował danie z krewetkami?
- Ja. - z szeregu wyszła kobieta o mocno opalonej skórze i podwiniętych do łokcia rękawach.
- Jak się nazywasz?
- Miriam, proszę pana.
- Niestety, Miriam, ale nie mogę go zjeść z powodu mojej diety. Rozumiem, że przez przypadek skorupiaki znalazły się przede mną, ale chciałbym dać ci jeszcze jedną szansę, ponieważ chciałbym poznać twoje umiejętności.
- Oczywiście. Czyli wypadają skorupiaki?
- Do tego mięczaki i produkty niekoszerne. - pokiwał głową z zadowoleniem. - Będę czekał na degustację w jadalni, wymyśl coś prostego.
- Prrzepraszam. - pochyliła głowę w geście przyznania się do winy, po czym popędziła do spiżarni, mijając prawie całą grupę i ciągnąc ze sobą mężczyznę, który wyglądał na współpracującego z nią wcześniej kucharza.
Kiedy Brad wrócił do jadalni, na mężczyźnie zawisły wymowne spojrzenia, nim nagrywanie zostało przywrócone do porządku.
- I jak zareagowali?
- Cóż... - Delson zagadkowo się uśmiechnął. - Zobaczymy, co wymyślą, bo dostali kilka minut, a z tego, co zauważyłem, mają całkiem szerokie pole do popisu. - odsunął krzesło, siadając i krzyżując kostki.
Niedługo później uczestniczka wróciła do jadalni, niosąc w rękach prostokątny półmisek, na którym ułożony w rodzaj szaszłyka był cienko pokrojony, grillowany bakłażan, kawałki wędzonego łososia, papryki i kilku innych warzyw, podany z gęstym sosem i małymi cząstkami pieczonego ziemniaka, takiego, jakie miał na swoim talerzu Dave. Kiedy postawiła go przed gitarzystą, ten z zadowoleniem skinął głową.
- Dziękuję, mam nadzieję, że nie nastręczyłem wam kłopotów.
- Nic się nie stało, to my nie wiedzieliśmy, na co powinniśmy uważać. Smacznego.
Chociaż Brad dostał swoją porcję później, niż pozostali, zniknęła ona z talerza w zaskakującym tempie, tak, że dwaj kelnerzy mogli zebrać puste naczynia, zastępując je deserem. Na talerzykach leżały kawałki klasycznej tarty udekorowanej listkami mięty, przypominającej nieco nadzieniem szarlotkę, obok nich znajdowała się kulka pasiastych lodów i odrobina rozlanego przy krawędzi sosu, podobnego kolorystycznie do karmelu. Na sali pojawił się mężczyzna, prezentując danie.
- Deserem podsumowującym dzisiejszy lunch jest tarta gruszkowa, podana z lodami waniliowo - klonowymi oraz sosem z palonego cukru.
Joe, do tej pory ograniczający się jedynie do nielicznych komentarzy potraw, wyszczerzył się na widok lodów, które były jego cichą miłością, nieważne było, jakiego smaku. Deser był słodki, nawet bardzo, co sprawiło, że próbując ciasta, Robert wytrzeszczył oczy. Nie przywykł do tak zdecydowanej słodyczy, starając się ją ograniczać, więc dokończył tylko łagodniejsze lody, które zmyły z języka porażającą go ilość cukru.
Kiedy prowadzący wyszedł z jadalni, Linkini zaczęli dyskutować we własnym gronie, analizując, komentując, dodając swoje własne zdanie na temat różnorodnego, światowego lunchu. Kiedy prowadzący wrócił, Chester zerknął na tarczę niewielkiego zegarka, uśmiechając się - cóż, pewne kwestie nigdy się nie zmieniały, a należały do nich Linkinowe rozmowy. Nikt nie mógł ich przerwać, przyspieszyć ani sprawić, by szybciej dojść do jakiejś ugody. Na szczęście obyło się bez konfliktu, gdyż mężczyzna zwrócił delikatnie uwagę przyjaciołom, że ich czas minął zdecydowanie szybciej, niż pierwotnie sądzili.
Kiedy wszyscy uczestnicy stawili się przed zespołem, Mike wziął głęboki oddech i zaczął mówić.
- Wszystkie dania były naprawdę dobre, jednak musimy wybrać autorów tego najlepszego. Decyzja nie była łatwa - w tym miejscu Japończyk pokiwał głową, składając dłonie na stole jak do modlitwy - ponieważ część z nas z oczywistego powodu nie mogła ich spróbować. W związku z tym osoby, które przygotowywały dania główne, są bezpieczne i przechodzą do kolejnego odcinka.
Prowadzący odprawił skinięciem dłoni grupę kucharzy, po czym zwrócił się bezpośrednio do Shinody.
- Kto więc nie będzie miał możliwości kontynuowania udziału w programie?
- Długo się nad tym zastanawialiśmy, ale ostatecznie zwycięża danie, które wymagało znacznie więcej pracy i umiejętności. Musimy wobec tego pożegnać się z autorami placuszków. - Mike spojrzał na kucharzy z nieukrywanym niezadowoleniem. Cóż, usmażyć sześć placuszków, pokroić do tego cieniutko buraczki i skropić całość octem umie każdy z nich, więc zespół był w stanie dorównać kucharzom poziomem.
- Zabierzcie noże i odejdźcie z kuchni, wasza przygoda z programem skończyła się właśnie teraz.
Przed stołem pozostała para kucharzy, szczęśliwych z takiego zakończenia odcinka, podając sobie ręce. Niby wrogowie, a jednak przyjaciele.
Nigdy nie wiesz, czego się spodziewać w takim miejscu.
-----------------------------------------
Mam nadzieję, że przeze mnie nikt nie rzucił się do lodówki, bo nie do końca o to mi chodziło... chociaż sama wylądowałam przed laptopem z kanapką zaraz po opublikowaniu ;)
Matura maturą, znienawidzona matma za mną, więc z tej okazji publikuję tak długo oczekiwany rozdział :)
Cieszę się, że wreszcie udało mi się go skończyć, bo to oznacza przyspieszenie tempa i nieco częstsze publikacje, jako że mam już kilka tekstów w zanadrzu, naskrobanych jeszcze przed szaleństwem egzaminacyjnym, ale muszę nadal pamiętać o tym, że pozostałe testy same się nie napiszą i o skupieniu, którego czasami mi brakuje...
Dziękuję za zrozumienie, całe wsparcie, jakie od Was dostałam w ostatnim czasie i jak zwykle zwracam się z prośbą o opinie :D
S.
Cudowny rozdział :D Masz szczęście, że zjadłam kolację, bo byłabym po tym głodna. Ach wybredni ci Linkini.. tej nie je tego, tamten owego... aż dziw, że udało się sprostać ich wymaganiom. Może Top Chef powinien na serio rozważyć ich udział w tym programie? Byłby zabawnie ;D
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze ten telefon Mike - Dom ;D Kochana Elektra *.* WIĘCEJ KOCHANEJ ELEKTRY I MIKE'A *.*
Ja widziałam jakiś amerykański odcinek z Maroon 5, więc zastąpiłam jeden zespół drugim, nieco (dobrze, to za mało powiedziane, o wiele bardziej) wybrednym :)
UsuńEl i Mikey jeszcze się pojawią, więc będziesz miała powody do radości :)
O matko, czekałam na ten fragment z kręceniem z niecierpliwością, i brawo, jest naprawdę świetny!
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy ja podołałabym takiemu czemuś i wymyśliłabym tyle typowo kuchennych określeń czy po prostu potraw XD plus za pomysł, bardzo mi się podoba.
Hm, ogółem - jak zawsze świeetnie, czytało się leciutko, wszystko ok. Zero błędów, no, idealnie! :3
Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie równie przyjemny, a może nas czymś zaskoczysz? :) czekam!
No, i całej masy weny życze, wracaj do nas częściej!
Zaraz po pisaniu kuchnia i kulinaria to moje drugie pole do popisu, co prawda od kilku miesięcy w stylu wegetariańskim, ale nadal :)
UsuńCieszę się, że rozdział się podoba i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że kolejnym fragmentem zaskoczę i to prawdopodobnie mocno :)
Dziękuję za miłe słowa, to wiele dla mnie znaczy :D
Kurcze, spodziewałam się czegoś więcej niż po prostu opisu odcinka programu kulinarnego. Ale i tak pokłony, że umiałaś to opisać. Ja bym pewnie ugrzęzła. Chłopcy okazali się bardzo wymagający, oj też bym chciała im coś ugotować. Chociaż o koszerności nie mam pojęcia. Rozmowa przez telefon Mike i Elektry była taka 'aawwwwwwww' :D Cieszę się, że w końcu jest nowy! Stęskniłam się za Twoimi rozdziałami.
OdpowiedzUsuńRozmowę dopisałam w ostatniej chwili, wcześniej nawet nie miałam jej w szkicu, więc tym bardziej się cieszę, że zabrzmiała rodzinnie :)
UsuńNiedługo będzie kolejny, spokojnie ;)
Nominowałam Cię do Liebster Award ;)
OdpowiedzUsuńPrzez ciebie (lub dzieki tobie) zaczynam znow coraz bardziej lubić Linkin Park :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny!
C.