- Mamuś?
- Tak? - kobiety siedziały na kanapie w salonie; każda z nich trzymała na kolanach tomik, czytając, i co było do przewidzenia w wypadku Elektry, robiąc skrzętne notatki. Matka odwróciła głowę w stronę córki, czekając, aż ta odłoży książkę.
- Mogłybyśmy pogadać?
- Jasne, mów, co ci leży na sercu. - korzystając z nieobecności Mike'a, ciemnowłosa mogła szczerze porozmawiać z córką na dowolny temat.
- Mam pewne pytanie.
Elektra dowiedziała się o przypuszczeniach męża i jednego z braci Leto zaraz po tym, kiedy Mike wrócił kilka miesięcy wcześniej, tego pamiętnego dnia z wytwórni, a nastolatka, ich największy skarb, była jeszcze w szkole. Nie było to dla niej niczym dziwnym - Inés była już w takim wieku, kiedy zainteresowanie płcią przeciwną budziło wiele emocji i było czymś zupełnie naturalnym, wiedziała, że prędzej czy później jej córka sama przyzna, że czuje przysłowiową "miętę" do jakiegoś kolegi, jednak na razie nie chciała zdradzać, że doskonale zna sekret dziewczyny.
- Mogłabym zaprosić tu kolegę? Mamy razem pracować nad projektem na medioznawstwo, w przyszłym tygodniu mamy mieć naszą prezentację...
- Oczywiście, że tak. A może... zjemy razem obiad, na przykład jutro? Mogłabym przygotować łososia...
- W sumie... tylko jest pewien problem.
- A mianowicie?
- Jonathan jest weganinem; dałabyś radę to zmienić? - Inés nie chciała dać po sobie poznać, że jest szczerze zaskoczona propozycją mamy, ale nie była w stanie uniknąć również wyjawiania sekretów chłopaka.
- Żaden problem, coś wymyślę. - przekartkowała książkę kucharską, którą wcześniej przegladała. - Może być makaron z warzywami? - pokazała córce kolorowe zdjęcie wstążek makaronu tagliatelle, wymieszanych z kolorową papryką, kawałkami cukinii i marchewki.
- Super. - dziewczyna szeroko się uśmiechnęła. - To ja idę do siebie. - zabrała ze stołu książkę i po kilkunastu sekundach, przeskakując co drugi stopień, zniknęła na piętrze.
Konwersacja rozpoczęła się: piątek, 4:30 PM
Inés: Dzięki za ostatni raz :D Może wpadniesz do mnie jutro?
Jon: Byłoby fajnie.
Jon: Mówiłaś już o nas?
Inés: Jeszcze nie... Ale mama chyba zaczyna coś przeczuwać. Po naszej ostatniej nocy filmowej...
Jon: Mało brakowało ;) Rozmawiałem wiele razy z babcią na nasz temat... cały czas nie zmieniła zdania co do ciebie, wiesz?
Inés: *czerwienieje*
Inés: Wiesz, popołudnie będzie najlepsze, zjemy coś i zajmiemy się sobą. ^^
Jon: Jasne, koło drugiej?
Inés: ;)
Wysyłanie pliku: wprawka.avi
Jon: Zachowaj sobie, to nasz film.
Inés: Choćby nie wiem co, obiecuję! Zobaczymy się jutro :*
Jon: Do jutra, miłego wieczoru :*
Kiedy dziewczyna wyłączyła fioletowego Macbooka, zostawiając go obok równie fioletowej myszki do kompletu na biurku, zaopatrzonym w przybornik, pełen kolorowych ołówków, karteczek na notatki, długopisów i z rozpędu wskakując na szerokie łóżko, wykończone detalami, wykonanymi z kutego żelaza i zasypane niedużymi, kolorowymi poduszkami, spokojnie rozejrzała się po pokoju, w którym panował porządek. Na przeciwległej, pistacjowej ścianie, w niewielkim stopniu zastawionej również białymi, nowoczesnymi i w dużej mierze przeszklonymi meblami była namalowana ręką Inés nic nie oznaczająca fioletowo - zielona grafika, kilka dużych kleksów, rozlewających się po ścianie. Na dużej tablicy korkowej, wiszącej nad biurkiem, panował rozgardiasz kreatywny: poza tygodniowym planem zajęć wisiały na niej wycinki z różnych gazet, zdjęcia zrobione Polaroidem i niewielka laleczka, wykonana z koralików, sznurka i kawałeczków kolorowej tkaniny.
Nieco bliżej okna stoi prezent od Elektry, który nastolatka dostała na urodziny: toaletka z wieloma szufladami, na której leży nieduży stosik zdjęć z wzorami do charakteryzacji, zaopatrzona we wszystko, czego może potrzebować dorastająca kobieta, z charakterystycznym dla Hollywood, trójdzielnym lustrze, otoczonym dookoła żarówkami. Gdyby próbować zliczyć, zebrać razem wszystkie te drobiazgi, każdą szminkę, krem, cień, tusz, korektor i inne cuda, wymyślone przez stylistów i makijażystów, zajęłyby pół szafy sporych rozmiarów.
Po tej samej stronie, co łóżko z wysokim wezgłowiem, w przestronnym, jasnym pokoju stoi sztaluga z pozostawionym na niej, niedokończonym jeszcze płótnem, wygląda na to, że przedstawiającym morski brzeg i rozsuwany, otwarty teraz kufer z butelkami farb, kredkami, pastelami, pędzlami i innymi drobiazgami.
Każdy drobiazg sprawiał, że czuła się dobrze w tej przestrzeni, jej prywatnym, nienaruszonym cudzymi pomysłami projekcie.
Sobotnie popołudnie...
Z przestronnej jadalni rodzice mieli doskonały widok na córkę, siedzącą na kanapie w bluzie z kapturem i poprzecieranych w kilku miejscach dżinsach, z nogami skrzyżowanymi w łydkach i splecionymi palcami dłoni. Wyraźnie na coś czekała, była poddenerwowana i niespokojna.
- Myślisz, że to coś poważnego? - Elektra szepnęła do męża, jednocześnie przeglądając maile na ekranie telefonu, starając się sprawiać wrażenie zupełnie normalnego zachowania, jednak niepokój córki również miał na nią ogromny wpływ.
- Jared miał od początku stuprocentową rację. - Mike przysunął się bliżej żony, dotykając palcami serwetkę, poskładaną na talerzu w kształt, przypominający statek. Nakrycia ułożone były wręcz perfekcyjnie, podobnie jak w restauracjach, w których przywykli czasami jeść, jednak znacznie bardziej cenili sobie domowe zacisze i spokój, a co najważniejsze, brak ciągłego wystawienia na obserwację, kim jesteś, co robisz i dlaczego.
Samochód podjechał pod elegancką rezydencję, wyglądającą nieco jak połączenie nowoczesnego domu ze stodołą, która przeżyła generalną przebudowę, z szerokim zieleńcem od frontu, otoczoną dość wysokim, kamiennym parkanem. Ściany budynku pomalowane były na odcień złamanej jasną, niezbyt rzucającą się w oczy żółcią bieli, a gdzieniegdzie prześwitywały ciemne belki, utrzymujące mury budynku. Ceglasto-czerwona dachówka, zielony, krótko przystrzyżony, zadbany trawnik i mur, w pewnych miejscach obronięty bluszczem dopełniały tego subiektywnego obrazu.
Po obu stronach dużych, dwuczęściowych drzwi, wykonanych z dębiny, stały rustykalne, ceramiczne donice, w których rosły drobne, błękitne kwiatki, zdawające się wylewać kaskadami z ziemi, w której były zasadzone. Wydawało się, że konstrukcja ma co najmniej kilkadziesiąt lat, ale pozory łatwo myliły: pewne drobiazgi, dobór odpowiednich kolorów i dekoracje, znalezione w składach antyków, piwnicach i innych miejscach sprawiły, że dom tuż po generalnym remoncie nabrał cech vintage. Kiedy Mike go kupił, budynek nie nadawał się praktycznie do zamieszkania, gdyż poprzednia właścicielka bardzo go zaniedbała, nie pozostawiając znacznie zadłużonej nieruchomości nikomu z rodziny w spadku, która trafiła w ten sposób pod kuratelę banku.
- Miłego popołudnia, trzymam kciuki, żeby udało wam się skończyć szybko pracę. - Jared pożegnał syna, wysiadającego z auta. Dzięki stałemu kontaktowi z Shinodą przez ostatnie miesiące doskonale znał rozwój wydarzeń pomiędzy Jonathanem, a córką Mike'a, utwierdzając się coraz bardziej w przekonaniu, że ich dzieci dobrały się w całkiem pasującą do siebie parę... Sam natomiast prosto z domu wybierał się na plan nowego teledysku, by zobaczyć, co zmieniło się tam na przestrzeni kilku lat i czego mogą jeszcze potrzebować poza sprzętem, który na próbę wiózł ze sobą w bagażniku, zapakowany w kilka skrzyń - tak, wracali z zespołem do korzeni, do miejsc, w których zaczynali swoją pracę. Tylko dlatego podwiózł Jonathana, wiedząc, że w innym wypadku poszedłby sam. - Nie zapomnij o ciastkach. - dorzucił, zerkając w lusterko na Jonathana, wyciągającego z tylnego siedzenia swoją torbę i niewielkie pudełko, wypełnione delikatnymi słodkościami, w dodatku całkowicie wegańskimi.
- Jasne. Dzięki za podwózkę. - zamknął drzwi, odsuwając się od auta i przez dłuższą chwilę pozostał na chodniku, machając kierowcy i patrząc, jak biały, sportowy samochód kieruje się w stronę centrum.
Kilka chwil później przeszedł przez ulicę i nacisnął przycisk domofonu, wmontowanego w kamienny mur.
- Już jest! - Inés poderwała się z kanapy, słysząc dzwonek do bramy. Zerkając przez okno, zobaczyła Jonathana, zaglądającego przez wykonaną z kutego żelaza furtkę, po czym zostawiając szeroko otwarte drzwi, wybiegła na podwórze, otwierając chłopakowi. Mike z Elektrą podeszli do drzwi, obserwując witającego się z ich córką chłopakiem.
- Mamo, tato, poznajcie mojego kolegę ze szkoły, Jonathana.
- Jonathan Leto, bardzo mi miło. - chłopak uścisnął podaną mu przez Mike'a dłoń i przywitał się z Elektrą, po czym podał jej pudełko, przywiezione ze sobą. - Proszę, to taki mały drobiazg dla państwa. - zerknął na Inés, uradowaną przełamaniem pierwszych lodów.
- Dziękuję. - Elektra wydawała się mile zaskoczona.
- Chodź, najpierw coś zjemy. - dziewczyna pociągnęła za sobą chłopaka do jadalni, wskazując mu miejsce tuż obok siebie, a chwilę później dołączył do nich Mike.
- Jaki projekt tym razem będziecie robić?
- Chcemy skupić się na kulisach tras koncertowych, jak to wszystko wygląda organizacyjnie od strony zaplecza... - Jonathan doskonale wiedział, jak ma odpowiedzieć ojcu Inés, zachowywał się zupełnie swobodnie; nie widać było, że przedstawienie było uprzednio zaplanowane przez nastolatków w najdrobniejszych szczegółach.
- Ciekawie. Mogę powiedzieć tylko jedno: trafiliście pod dobry adres, bo z mamą Inés pracuję w tej branży od dobrych kilkunastu lat, a nasz największy skarb siedzi obok ciebie. - śmiejąc się, mrugnął do córki, która wyszczerzyła się w odpowiedzi.
Elektra pojawiła się w pomieszczeniu, trzymając silikonowymi "łapkami" dużą, ceramiczną formę, z której unosiły się kłęby pary, po czym postawiła ją na drewnianej podstawie, leżącej na stole.
- Ładnie pachnie. - Inés opuściła dłoń, na ślepo szukając pod stołem ręki chłopaka i delikatnie ją ściskając.
- Proszę, częstujcie się; Inés wspominała, że jesteś weganinem, więc myślę, że będzie ci smakowało, to makaron razowy z pieczonymi warzywami. Inés, proszę, podaj mi wasze talerze. - Jonathan zaledwie chwilę wcześniej rozłożył na kolanach serwetkę.
- Mam nadzieję, że nie narobiłem pani kłopotów... - Jonny spiekł raka, podając dziewczynie talerz.
- Ależ skądże. - ciemnowłosa nałożyła porcje najpierw dla gościa, córki, męża, a na końcu własną, rozkładając przed wszystkimi talerze. - Smacznego.
- Kochanie, przeszłaś samą siebie, jest przepyszne. - Mike cmoknął El w policzek, zachwycając się obiadem. Jonathan również ze smakiem pogryzał kolejne kawałki pieczonej marchewki, papryki i cukinii... To był strzał w dziesiątkę.
Inés skończyła jeść dość szybko, czekając, aż pozostali również to uczynią, zastanawiając się, czy przy stole pojawią się jeszcze jakieś pytania. Nie była przygotowana na to, żeby mówić rodzicom o relacji, jaka rozwija się między nią a Jonathanem, co gorsza, wydawało jej się, że jest na to zdecydowanie za wcześnie.
- Pozbieram talerze. - nastolatka poskładała serwetkę w kostkę, pozostawiając ją obok swojego miejsca.
- Pomogę ci. - Jonathan zaczął podnosić się z miejsca, jednak został zatrzymany dotykiem.
- Jesteś moim gościem, to zajmie tylko chwilkę. - za jednym zamachem zgarnęła większość rzeczy, poostawiając swojego chłopaka sam na sam z rodzicami, którzy natychmiast zagaili cichą rozmowę.
Gdy wróciła, nastolatek spojrzał na nią wymownie, chwytając jej dłoń zaraz po tym, gdy tylko usiadła.
- Kruszynko, twoi rodzice wiedzą o wszystkim...
- Ale... jak? - dziewczyna przez moment siedziała tak, jakby połknęła kij, poruszając jedynie gałkami ocznymi pomiędzy siedzącymi.
- Skarbie. - Elektra uśmiechnęła się do córki. - Znamy cię nie od dziś i doskonale wiedzieliśmy, że coś się dzieje, ale nie chcieliśmy wnikać. Ktoś zrobił to kilka miesięcy temu za nas, a mianowicie... ojciec Jonathana. - wskazała na zaskoczonego ciemnowłosego.
- Rozmawiałem przez przypadek z twoim tatą w wytwórni, podzielił się ze mną swoimi podejrzeniami, a teraz okazuje się, że nie mylił się ani trochę.
- Cóż, chyba pora wreszcie to z siebie wydusić. - Inés przysunęła się z krzesłem w stronę Jonathana. - Projekty i zajęcia to była tylko przykrywka, jesteśmy parą od jakiegoś czasu.
- Nie negujemy tego, że chcecie być ze sobą, każde z nas w młodości przeżywało podobne emocje, a wy pasujecie do siebie, to widać przecież z daleka. Mówi się, że zakazany owoc smakuje najlepiej, więc nie możemy wam zabronić spotykania się, prawda?
- Niespecjalnie. Idziemy? - dziewczyna zwróciła się bezpośrednio do Jonathana, już stojąc.
- Jasne. - uśmiechnął się do niej. - Jeszcze raz przepraszam w naszym wspólnym imieniu za te "podchody".
- Biegnijcie na górę i bawcie się dobrze. - Mike z Elektrą uśmiechnęli się do nastolatków, stojących już przy stole. Gdy tylko dźwięk ich kroków ucichł na piętrze, trzymając się za ręce, przesiedli się na kanapę, cicho śmiejąc. - Ach, te dzieci... Czego to nie wymyślą.
- To zabawne, jak wiele zmienia miłość. Ale czy z nami nie było tak samo? - Elektra przytuliła się do męża.
- Historia lubi się powtarzać. - Mike z uśmiechem odpowiedział żonie pocałunkiem. - Wiesz... Czasami tęsknię za tymi chwilami, kiedy mieliśmy tyle czasu, ile tylko pragnęliśmy, kiedy robiliśmy wszystko, czego chcieliśmy...
- Nie podoba ci się to, co mamy teraz? - El z miejsca posmutniała. Mikey, powiedz mi, proszę, dlaczego?
- To nie tak... - mężczyzna machnął rękoma, odganiając od siebie myśli. - Chciałbym, żeby działo się coś więcej... Po prostu zaczyna mi się już tu nudzić.
- Może znajdziemy na to jakieś lekarstwo. - ciemnowłosa, przytulając się do męża, szepnęła mu do ucha, lekko w nie dmuchając ciepłym, słodko pachnącym powietrzem.
-----------------------------------------------------
To, co mogę powiedzieć w tej chwili, myślę, że zadowoli większość z Was: mam w zapasie przygotowaną dużą ilość rozdziałów, więc możliwe, że będę publikowała nieco częściej :)
Prosiliście mnie o zwrot akcji... Możecie się go spodziewać... już w następnym rozdziale.
Zapraszam do komentowania :)
Każdą opinię traktuję bardzo poważnie, to rodzaj drogowskazu :)
S.
Pokój Ines >>>>
OdpowiedzUsuńMiałaś absolutną rację, że to będzie lepsze niż poczwara smoka *.* Sama mam przecież takie barwy u siebie, więc cieszę się, że mogę się "utożsamić" ze Shinodówną.
Ines chciała uniknąć katastrofy, zebrała talerze, wraca i JEBS XD Ale dobrze, że nie będzie musiała wymykać się po raz drugi po pergoli bo biedna jeszcze by sobie coś zrobiła.
Proszę cię, nie rób tego 'zwrotu akcji' takiego gwałtownego, na jaki się zanosi... nie chcesz chyba, żeby połowa czytelników padła ci na zawał, prawda?
Kurde jak mi się ten rozdział podoba, no! Czytam jeszcze raz! ;D
Ale świetny *-*
OdpowiedzUsuńnareszcie Shinodowie "oficjalnie" się dowiedzieli o ich związku, uroczo :")
i to, jak sie łapali pod stołem za łapki, aww <3
przesłodko to opisałas, jest tak asfldsfjdsf i w ogóle cudownie. skoro masz więcej rozdziałów, to nie pozostaje mi nic innego, jak cierpliwe czekanie! Pozdrawiam :)
Wpadalam tutaj czesto ale dopiero teraz zdecydowalam sie dodac komentarz ^^ i sama nie wiem czemu? Xdd przeslodki, uroczy, lubie takie klimaty :3 jak masz wiecej to czekam az sie pojawia :33 moze wpadniesz do mnie: imnotafraidtodiebvb.blogspot.com. komentarze mile widziane :33 czekam na nexta i zycze weny :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że w końcu związek ruszył dalej i są już na etapie, że rodzice wiedzą co i jak. Dobrze i miło się czytało (jak zawsze :D). Długość też jest zadawalająca. Wszystko pozwytwnie. Pozdrawiam i życzę weny:)
OdpowiedzUsuń