wtorek, 1 października 2013

"Isn't nothing to lose, right?" (part 1)

 - Sprawdźcie, czy wszystko się zgadza. - ciemnowłosa kelnerka położyła kawałek papieru na stole, po czym zaczęła porządkować chaos, wywołany przez wcześniej jedzącą przy nim obiad dwójkę. Myśli Chestera pędziły prawie tak szybko, jak prędkość, z jaką zmiótł naleśniki z talerza... Patrzył, jak Mike wskazuje dłonią na siebie, zwracając uwagę dziewczyny.
 - Pewnie zdążyłaś już zauważyć, co jest między mną a nim, prawda? - szepnął do niej. - Byłoby świetnie, gdybyś nie zdradziła naszego sekretu nikomu, aż do momentu, kiedy sami znajdziemy na to sposób, rozumiesz? 
Ciemnowłosa skinęła głową z rozczarowaniem, malującym się na jej twarzy. Chester wiedział, co ma na myśli Mike, mówiąc w ten sposób; już od dłuższego czasu zastanawiali się wspólnie, jak przekazać światu to, co do siebie czują. Nagle na twarzy Azjaty pojawił się szeroki uśmiech i zwracając się do dziewczyny, cicho zaproponował jej pewien układ.
 - Jeśli obiecasz, że będziesz cicho, w zamian dostaniesz od nas bilety na dzisiejszy wieczór i... może jeszcze wejściówkę za kulisy. A w pakiecie dorzucimy jeszcze spotkanie z którymś z chłopaków. Pasuje?
 - Naprawdę? - rozczarowanie zastąpił szczery uśmiech kelnerki.
 - Serio, po co miałbym kłamać?
 - To może ja odniosę te talerze... - czerwieniąc się, podniosła tacę i odeszła w stronę kuchni.
 - Ech... - Mike mruknął, zdając sobie sprawę z tego, że nie mają z Chesterem bezpośredniego dostępu do biletów, skoro są w zespole.
 - To jak, macie te bilety? - nawet nie zauważyli, jak wróciła. Zanim jednak Mike zdążył odpowiedzieć, Chester postanowił działać, węsząc w całej sytuacji niezły interes.
 - Napisz nam na kartce swoje imię, my je damy ekipie, a oni na pewno cię wpuszczą.
 - Jasne! - z bloczka, przypiętego do paska, oderwała karteczkę, po czym szybko naskrobała na niej imię. - Mam na imię Claire, proszę. - podała złożony arkusik Japończykowi, siedzącemu bliżej niej. Mężczyzna wsunął ją do kieszeni, uśmiechając się. Dziewczyna zaczęła chichotać.
 - Nie wierzę, że to się dzieje właśnie teraz.
 - Szczerze, ja też nie. - Chester odwzajemnił uśmiech, zerkając na przyjaciela.

*    *    *    *    *
Podczas koncertu uwaga Chestera była niezwykle rozproszona; mężczyzna prawie że zapomniałby o swoim wejściu w "Castle Of Glass", gdyby nie celna uwaga jednego z dźwiękowców na kilka sekund przed partią. Ten płynny głos Mike'a, przypominający stopione szkło, natychmiast przenosił go do wydarzeń sprzed występu, do ich wspólnego pokoju hotelowego. Pomimo tego, że zdążyli się pożegnać pocałunkiem, napięcie między nimi było tak silne, że zdawało się przyciągać ich do siebie jak magnes.

Kiedy ciemnowłosy zaczął rapować, przenosząc ciężar ciała raz na jedną, raz na drugą nogę, Chester miał wrażenie, że musi coś zrobić, żeby nie rzucić się w tłum, który chciał mieć jego partnera dla siebie. Gdy zanucił wymowny fragment o wstręcie do siebie i niepohamowanym pragnieniu, Mike poczuł, że jego ramiona są puste, pozostają obce, bez jego najbliższego pomiędzy nimi. Musiał jednak zaczekać, więc objął go tylko przyjacielsko ramieniem i wspólnie zaczęli śpiewać.

Po ostatniej piosence tej nocy, serce Chestera przyspieszyło, wiedząc, że może bezkarnie przytulić Mike'a i nie zostanie to źle odebrane, przecież robili tak po każdym koncercie... Rozejrzał się po scenie, szukając go, po czym szeroko się uśmiechnął, machając do fanów.
 - Byłeś wspaniały. - Mike odezwał się do niego zaraz po wyjęciu z uszu słuchawek. Objęli się ramionami, patrząc na tłum pod sceną i odliczając w myślach sekundy, w których trwali razem. Schodząc, puścili się, jak dla Japończyka zdecydowanie za szybko i ostatni raz zerknęli na publiczność. - Czy kiedykolwiek myślałeś... - szepnął tak cicho, że tylko on mógł go usłyszeć i zrozumieć. - ...o tym, że będzie w porządku, jeśli im powiemy, czy może raczej stracimy wszystko?

Prawie natychmiast po tym, gdy to usłyszał, Chester poczuł, że jego uśmiech znika. Chciał powiedzieć Mike'owi, że to nie ma znaczenia dla fanów, istnieją po to, by tworzyć muzykę i nikomu nie będzie to chyba przeszkadzało, ale nie mógł. Coś w nim krzyczało, że za zespołem rozniesie się zła fama, stracą fanów... Ale zdecydowana większość nie miałaby z tym problemu, przecież zna ich przeszłość i to, co już przeżyli.
 - Nie wiem. - odparł najszczerszym tonem, na jaki było go stać, patrząc zza głośników na migające lampy błyskowe aparatów, transparenty i grupy fanów, przytłaczające swoją ilością. Następnie odwrócił się, patrząc w czekoladowe oczy Mike'a. - Sądzę, że wkrótce będziemy musieli znaleźć jakieś rozwiązanie.

Mike skinął głową, uśmiechając się i patrząc w przestrzeń nieobecnym wzrokiem. Rzucił ostatnie spojrzenie na perkusję, stojącą na podwyższeniu i wszedł w ciemność, ciągnąc za sobą Chestera. Na ścianach świeciło się kilka lamp, wskazując drogę do pomieszczeń, wydzielonych dla nich, ale Japończyk zdecydował się pozostać w ciemnościach, poświęcając Chesterowi kilka chwil. Wiele się zdarzyło: rozstali się z Anną, ale przy tym zyskał inny, równie fascynujący związek, jednak nadal nie wiedział, jak połączyć ze sobą te dwa wydarzenia, by nie wywołać wokół siebie i reszty chłopaków medialnej burzy. Westchnął cicho, wiedząc, że nie ma prostego rozwiązania, którym mógłby się posłużyć.

 - Hej, jesteś jeszcze? - usłyszał za sobą jego cichy głos i po chwili poczuł ramiona, ściśle go oplatające, ręce, dzięki którym mógł się zrelaksować.
 - Jestem przerażony tym, co się może stać. - wyznał szeptem, opierając policzek o ramię przyjaciela. W odpowiedzi usłyszał tylko mruczenie Chestera i delikatny pocałunek, złożony na jego policzku. Ciepły oddech przyjaciela, żyła, pulsująca nieznacznie pod jego głową, ten uspokajający szept... Tak bardzo cenił podobne do tego momenty. Jego odczucia były teraz znacznie wyostrzone, odgłosy, ciche szepty, dźwięk bijącego z ogromną siłą serca, które byłoby w stanie wyrwać się z piersi, światło, które pozwalało widzieć jedynie kontury postaci...

Ryzyko tego, że ktoś zauważyłby ich w jednym, choćby najmniejszym strumieniu światła, całujących się z taką namiętnością poza światłami sceny było naprawdę ogromne i wiedzieli, że nie mają wiele czasu, by zaspokoić ten chwilowy głód i podekscytowanie. Pocałunki stawały się coraz głębsze, coraz silniejsze i dłuższe, przerywane tylko po to, by złapać oddech i dalej kontynuować to, co ich łączyło. Dwa przyciśnięte do siebie ciała, przepełnione emocjami i dusze, czujące każdy kawałek tej drugiej, towarzyszki, każdy centymetr skóry, każdą kość, wszystko...

Mike akurat usiłował się obrócić, gdy kątem oka zauważył kogoś, stojącego na końcu korytarza. Jak najszybciej się dało, wciągnął Chestera w cień i przyłożył mu dłoń do ust, uciszając go, jednak było już za późno... Najpierw przebłysk światła, a potem kliknięcie migawki, niosące się głuchym echem po pustym korytarzu... W tym momencie zdali sobie sprawę z tego, że zostali przyłapani...

-----------------------------------------------------------
Witajcie,
tak jak obiecywałam, pisania nie porzuciłam :) 
Znalazłam chwilkę na to, by zająć się również i blogiem, co przy moim aktualnym planie zajęć graniczyć może z cudem... Oto i jest, kolejna Bennoda, specjalnie dla Was, mogę mieć jedynie nadzieję, że się nie zawiedliście. 

8 komentarzy:

  1. och, ach i awww. znaczy w sumie nie wiem czy do końca awww, bo zawsze miałam nadzieję, że sami się ujawnią, no ale skoro tak się już stało i zostali przyłapani, to przynajmniej grunt, że się nie ukrywają :3 kocham, kocham, kocham Bennodę, zawsze będę miała nadzieję, bo Mikey i Chester to niesamowity duet i po prostu *_*
    oby było więcej takich cieplutkich i uroczych shotów (napewno będą^^)!
    pozdrawiam i do kolejnego ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodziutko :3
    Fajnie, że coś dodałaś. Szczerze mówiąc długo na to czekałam :D
    Bennodka jak zwykle świetna. Wszystko pięknie opisane i w ogóle. :3
    Przepraszam, że tak krótko, ale nie mam pojęcia jak opisać tego pięknego Oneshota <3
    Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny ;**
    /FUN

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko genialnie. Jak zawsze...
    Te opisy, zwlaszcza pocalunku- nie mam na nie slow. W to mozna sie tak swietnie wczuc... Ah!
    czekam na nastepny ;-)



    OdpowiedzUsuń
  4. Oneshot jest cudowny. Wszystkie opisy w Twoim wykonaniu są świetne.
    A odczucia i emocje, które Mike i Chester przeżywają gdy są razem, są opisane w naprawdę genialny i idealny sposób ;)
    Uwielbiam czytać Bennody, zwłaszcza te Twojego autorstwa, więc czekam na następne i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo przyjemny shot, dobrze się czytało. Opisy świetne! Mam nadzieję, że będzie takich więcej i że częściej się będą pojawiać :)
    Pozdrawiam, Ania

    OdpowiedzUsuń
  6. Nowy rozdział u mnie, tak więc zapraszam do czytania ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetna świetność. Dziękuję, że piszesz i wyczekuję kolejnego rozdziału. Pozdrawiam! :D
    PS Zapraszam do mnie, wyeksperymentowałam moją pierwszą w życiu rozpoczynającą się Bennodę i nie wiem, czy się do czegokolwiek nadaje.. Może cię zainteresuje? Czemu by nie zajrzeć? :D

    OdpowiedzUsuń
  8. O matko, o matko... Rozdział jest wspaniały! I ta końcówka! Ha, aż mi serce stanęło i pomyślałam: "No to ładnie". Kocham twoje opowiadania i obiecuję, że tym razem będę na bieżąco.:)

    OdpowiedzUsuń