piątek, 3 maja 2013

21. "Sometimes goodbye's the only way"

Gdy przyjechał pod klinikę, bał się, czy będzie mógł się z nią normalnie zobaczyć. Kiedyś oglądał film, w którym bohaterowie widzieli się, ale nie mogli do siebie podejść; rozmawiali przez coś w rodzaju telefonu.
Po wejściu do budynku skierował pierwsze kroki w stronę recepcji, kompletnie nie miał pojęcia, gdzie znajduje się jego ukochana Clo.
 - Którędy mam iść na oddział hematologii?
 - To oddział zamknięty, trzeba mieć zezwolenie. - zwrócił się do niego recepcjonista.
 - Dopiero się dowiedziałem, że moja dziewczyna tu jest i pilnie potrzebuje mojej obecności. Czy mógłbym wejść i chociaż z nią porozmawiać? To zajmie chwilę, obiecuję.
 - Momencik. - mężczyzna spojrzał w monitor, kilkukrotnie klikając na kolorowe ikony.  - Trafiła wczoraj, tak? Pani Pascal?
 - Tak, wszystko się zgadza. - pokiwał głową.
 - Lekarz prowadzący wydał zezwolenie na wejście dla pana Benningtona. To pan?
 - Tak. - w tym samym momencie wyciągnął z kieszeni kurtki paszport i podał go mężczyźnie.
Pielęgniarz porównał zdjęcie z osobą Chestera oraz dane, podane wcześniej przez Chloe.
 - Proszę kierować się na drugie piętro, potem przejść w zielony korytarz i wejść w trzecie... nie, przepraszam, czwarte wejście po prawej stronie. Sala numer 2.
 - Dziękuję! - odszedł i pokonując susami po dwa lub trzy stopnie naraz, szybko znalazł się w miejscu, o którym mówił mężczyzna, rozwidleniu kolorowych korytarzy. W przeciągu minuty znalazł się w sali dziewczyny.

Wszedł bardzo cicho, tak, by go nie zauważyła i pocałował. Czując to, od razu przerwała czytanie.
 - Skarbie, jesteś! - uśmiechnęła się. Widać było, że nawet ta prosta z natury czynność sprawiała jej mnóstwo trudności. Była wycieńczona.
 - I co teraz?
 - Zadzwonię po lekarkę. - ujęła w dłoń pilot i wcisnęła jeden z kolorowych przycisków. - To ona będzie decydowała dalej.
Wpatrywał się w nią ze strachem w oczach: z Chloe, piękności, która poznał, zostały jedynie błękitne, choć już nie tak błyszczące oczy i burza rudo - brązowych, nieco splątanych włosów. I nieodłączne glany, stojące pod łóżkiem.

W sali pojawiła się kobieta, w której mężczyzna pokładał tyle nadziei.
 - Witam, jestem doktor Patel, hematolog. - uścisnęła mu dłoń.
 - Chester Bennington, to o mnie mówiła Chloe.
 - Świetnie, że już pan tu jest. Muszę przeprowadzić wywiad lekarski, żebym mogła zlecić diagnostykę. - wyciągnęła z teczki dziewczyny kartę z nadrukowaną tabelą i zapisała na niej nazwisko Chaza i popatrzyła na niego.
 - Czy ma pan jakikolwiek kontakt z lekami, alkoholem, środkami odurzającymi lub uzależniającymi?
 - Nie, od dawna nie.
 - Jak dawno temu miał pan wykonywane te tatuaże? - wskazała na jego przedramiona i uszy. - To dotyczy również kolczyków; więcej niż pół roku temu?
 - Tak. - potwierdził.  - Znacznie wcześniej.
 - Przechodził pan jakieś operacje w ostatnim półroczu?
 - Nie.
 - Inne zabiegi lub choroby przewlekłe?
 - Nie.
Przejrzała odpowiedzi wokalisty i podkreśliła kilka punktów.
 - Wygląda na to, że wszystko jest w porządku. Zapraszam do gabinetu zabiegowego. - wskazała drzwi vis a vis sali Chloe, podając jednocześnie pielęgniarce podbite pieczątką i podpisane zlecenie.

Gdy wszedł do pomieszczenia, poczuł zapach środków odkażających i chloru, który zdawał się zatykać nos.
Usiadł na przygotowanym fotelu i widząc pielęgniarkę, przygotowującą wszystko, odsłonił ramię. Najpierw zmierzyła mu ciśnienie; sądził, że wyniki będą zawyżone w wyniku stresu, ale się mylił. Nawet nie zauważył, jak pobrała mu krew, wszystko odbyło się naprawdę szybko. Kobieta nałożyła mu niewielki opatrunek.
 - Proszę tu poczekać, przyciskając mocno gazik, w ten sposób uniknie pan siniaka.
Kwadrans później do pokoju weszła doktor Patel.
 - Przepraszam, że to tyle trwało, ale musiałam wyjaśnić szczegóły procedury pani Pascal, a co do pana: po pierwsze, grupa krwi i obecność czynnika Rh są zgodne, a pański stan zdrowia jest dobry, więc sądzę, że pobranie nie potrwa długo, jakąś godzinę, może nieco więcej. Po wszystkim absolutnie wykluczony będzie jakikolwiek wysiłek fizyczny przez dzień lub dwa. - patrzył w bardzo inteligentny sposób na lekarkę, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji. Chciał pomóc, nawet bardzo. - Oczywiście nie musi się pan zgadzać, jeszcze ma pan czas na podjęcie decyzji. - sądziła, że zrezygnuje.
 - Jestem pewien w stu procentach.
 - Świetnie. Czy ma pan jakieś pytania?
 - Raczej nie, wszystko jest jasne.

 - Pani doktor? - do pokoju weszła pielęgniarka, podając jej wydruk z wynikami Chestera. Zaczęła go przeglądać.
 - Doskonale. - odezwała się. - Nie ma żadnych przeciwwskazań. Pozostawiam pana pod opieką pielęgniarki. - wyszła z gabinetu.
Siostra zaczęła przygotowywać aparaturę i odkaziła jego lewą rękę, umieszczając w niej odpowiednie wkłucie. Kiedy krew powoli zaczęła płynąć do umieszczonego w stojaku woreczka, uruchomiła maszynę, poruszająca nim tak, by płyn nie zakrzepł.
 - Wszystko w porządku?
 - Tak. - pokiwał głową, patrząc na rękę, z której wydostawała się ciecz, mogąca być rozwiązaniem problemów jego dziewczyny. Zegar, wiszący na ścianie, cicho tykając, odmierzał upływ kolejnych minut, które zaczynały powoli mu się dłużyć.

Gdy tylko skończyli, a jego krew trafiła do Chloe, wrócił do jej pokoju i usiadł przy jej łóżku.
 - Zastanawiałam się nad czymś... - odezwała się.
 - Tak?
 - Nie wiem, czy to pomoże. Naprawdę się boję, a nie chcę, byś się o mnie martwił. Czuję, że... nieważne. - urwała.
 - Skoro zaczęłaś, mów! - nieco się zirytował.
 - Wiesz, czuję się nieco lepiej. To dzięki tobie. - wskazała na woreczek, wypełniony sączącym się do jej żył płynem.
 - Cieszę się. - uśmiechnął się.

Porozmawiali trochę, a Chester zaczął opowiadać jej kawały, zasłyszane od Brada. Rozbawiały ją one do łez. Rumieniec wrócił na jej drobną twarz, więc widział zauważalne efekty terapii. Po jakimś czasie, gdy spłynęła ponad połowa zawartości kroplówki, wrócili do wcześniejszej rozmowy.
 - Mówiłaś o nas, prawda?
 - Tak. Chodziło mi o to, że poważnie zastanawiałam się nad tym, czy to aby dobra decyzja, że zdecydowałeś się tak dla mnie poświęcić. Źle się z tym czuję, wiedząc, że będę musiała lądować tu częściej.
 - Częściej?
 - To nie wiesz?
 - Czego?
 - Ten jeden raz nie wystarczy, nawet jeśli znaleźliby dla mnie innych dawców, nie wiem, czy w ogóle i co ważniejsze, kiedy odzyskam zdrowie... Nie chcę cię wykorzystywać, rozumiesz? Jest mi z tobą naprawdę dobrze, ale wiem, że nie mogę nadużywać twojej dobroci. To nie ma sensu.
 - Ma, przestań! - powoli zaczynał rozumieć, o czym mówi Chloe.
 - Po prostu zostańmy tylko przyjaciółmi.

Na te słowa poderwał się z krzesła, odwrócił plecami i szybkim krokiem bez słowa wyszedł z sali. Na korytarzu o mały włos potrąciłby jedną z pielęgniarek, niosącą tacę z lekarstwami. Z nachmurzoną miną wybiegł z oddziału, kierując się w stronę wyjścia.
Wsiadając do auta, wyłączył telefon i uruchomił na odtwarzaczu, zatrzaskując drzwi jak najgłośniej się dało:
"Victimized, victimized, never again, victimized!"

Rzeczywiście, czuł się jak ofiara, najpierw ślepo w niej zakochany, potem gotowy zrobić dla niej wszystko, a na sam koniec wykorzystany i odrzucony. Czuł, że jego serce przełamało się w tym momencie na dwie połowy. Odjechał, wiedząc, że musi znaleźć się jak najdalej od szpitala, ale nie chciał też wracać do studia.
Wchodząc do domu, trzasnął drzwiami ze wściekłością tak mocno, że powieszona na nich tabliczka "Home, sweet home" zatrzęsła się. 
Kilkanaście minut później włączył na kilka sekund telefon. Przyszła do niego wiadomość; jedno krótkie słowo.
"Przepraszam, C."

Wyłączył aparat, chcąc mieć święty spokój. Rzucił się na kanapę tak jak stał, mając nadzieję, że nikt nie będzie mu przeszkadzał.
To była jego życiowa porażka.
Pogrążył się we śnie, za kołysankę nucąc ostatnie sekundy "What I've Done", zwykle na koncertach śpiewane przez Mike'a...

-------------------------------------------------------
Jedyne rozwiązanie, jakie przyszło mi do głowy, to takie smutne zakończenie. Z jednej strony nie chcę uśmiercić Chloe, ale z drugiej nie mam siły na to, by ciągnąć jej wątek. 

Spokojnie, później będzie bardziej pozytywnie :) 
Nie umiem pisać smutnych opowiadań.

9 komentarzy:

  1. Fajny rozdział, dobrze, że jej nie zabiłaś, takie rozwiązanie chyba jest o wiele lepsze, przynajmniej według mnie. Aha i wpadnij też czasem na:
    onlymy-way.blogspot.com
    i
    you-could-be-mine-guns.blogspot.com
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo, że to fikcja to smutny Chester sprawia, że ja też jestem smutna ;c . Rozdział świetny, ciekawi mnie co będzie z Chloe. Czy jednak będą razem, czy nie? Może ktoś inny stanie na drodze do szczęścia Chaz`a..? :) Coś czuję, że nie za szybko da za wygraną :D . Do następnego, pozdrawiam i życzę weny . :* ~ChazzyChaz ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny ten i poprzedni rozdział. Przepraszam, że wcześniej nie pisałam. Cieszę się, że nie zabiłaś Chloe. Zapraszam też do siebie na nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o kurczę, jak mogłaś zrobić to Chazowi??:( Biedaczek.. Ta Chloe mogła mu wcześniej powiedzieć, wampir jeden. Kjhefnjekwrng no czemuu? Niech wszystko będzie u nich w porządku! Jak zaczęłam czytać ten rozdział, to miałam nadzieję na pozytywne zakończenie, a Ty oczywiście mnie zaskoczyłaś;) Szkoda.. że Chester nie znalazł swojego szczęścia:/

      Usuń
  4. biedny Chaz ;c ale ja chętnie go pocieszę! same nieszczęścia, szkoda mi biedaczka. noo, ale cóż. takie bywa życie. chociaż i tak zazdrościłam Chloe, mieć takiego mężczyznę przy swoim boku to skarb. ACH *_* rozdział jak dla mnie smutny, no i krótki oczywiście. ale przede wszystkim smutny. mimo, że żadnej śmierci nie było to nadal strasznie szkoda mi Chazz'a. wiem, już to mówiłam, no ale naprawdę... ;c nie wiem nawet co napisać, no -.- brak mi słów, więc grzecznie powiem, że czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. NIE! Chester! Walcz, nie poddawaj się!
    Jeśli mam być szczera to rozumiem Chloe, naprawdę. Szkoda, że nie planujesz dla tej pary happy endu... polubiłam ich razem.
    Bennington lekko dramatyzuje, Chloe go nie wykorzystała! Była szczera, nie chciała go ranić.
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. uch, w pewnym stopniu mi ulżyło, bo po tytule spodziewałam się, że Chloe umrze, a naprawdę strasznie ją polubiłam. trochę mi przykro, że już nie będzie jej w opowiadaniu, ale rozumiem Twoją decyzję : ) jestem tylko ciekawa, czy teraz Chester sobie kogoś znajdzie, czy zostanie sam. no nic, czekam na następny! ;p
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawie rozegrałaś ten wątek. Podobało mi się, że tak definitywnie to skończyłaś i wytłumaczyłaś. Hm, no i chyba zmieniam zdanie co do Chloe. Chociaż od początku wydawała się podejrzana (trochę w sumie tak o niej myślałam przez film 'Chloe' gdzie główna bohaterka była straszną intrygantką). No, ale podsumowując - bardzo mi się podobało i dobra była ta odskocznia od Mike'a i Elektry. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. No siema, siema :) Chciałaś, to informuję: u mnie nowy, ostatni rozdział ;3

    OdpowiedzUsuń