niedziela, 10 lutego 2013

10. "Blood ties, fraternal relationships"

Ciemnowłosa wróciła do domu szybciej niż zamierzała. W biurze pozostawiła jedynie paczuszkę od Luigiego, która trafiła od razu w ręce chłopaków.
Gdy tylko przekroczyła próg mieszkania, pierwszym, co ją zaskoczyło, był zapach smażonych warzyw, ziół i kurczaka oraz dźwięk uderzającego o deskę noża kuchennego. Zdjęła sandały i boso, najciszej, jak umiała, weszła do kuchni. Nie uwierzyła w to, kto stał przy woku. Osoba ubrana w letnią sukienkę i fartuch, krzątająca się po pomieszczeniu, zdawała się tańczyć przy kuchence.
 - Mel! - wykrzyknęła, po czym w kilku susach pokonała dzielącą je przestrzeń.
 - Elektra, siostrzyczko! - przytuliła ją do siebie.
 - Ale... Co ty tutaj robisz?
 - Miałam przeczucie, że będziesz potrzebowała mojej pomocy, więc przyleciałam. Lucas jest na tarasie i zachwyca się widokami.
 - Jakim cudem weszłaś do apartamentu?
 - Ach, ty i twoja krótka pamięć... - zmierzwiła jej grzywkę. - Zapomniałaś, że mam drugi klucz elektroniczny?
 - O Boże, wiesz, że mnie ratujesz? Coś chyba ci się przypala... - zapach warzyw, zbyt długo trzymanych na patelni rozniósł się po pomieszczeniu. Odwróciła się i wyłączyła płytę indukcyjną.
 - Zjesz z nami? Skorzystałam z twoich zapasów ze spiżarni...
 - Co prawda jestem po lunchu, ale się nie oprę. Nałóż mi trochę.
W tym samym momencie do pomieszczenia wszedł mąż Melanie. Pocałował żonę w policzek i czule przywitał się z jej siostrą.
 - Kiedy się widzieliśmy ostatni raz? Chyba w Święta, tak?
Obie kobiety szeroko się uśmiechnęły.
 - Lecieliście z Tokio specjalnie dla mnie?
 - Nie. Mam tu wystawę moich prac.

Lucas był artystą grafikiem, jeździł po świecie ze swoimi dziełami. Razem z Melanie tworzyli naprawdę dobraną parę, a jej siostra odziedziczyła w genach więcej śladów japońskiego pochodzenia ich ojca, przez co łatwo było ją pomylić z rodowitą mieszkanką tego kraju. Usiedli razem przy zwykle nieużywanym stole w jadalni, a po chwili Mel przyniosła trzy talerze napełnione warzywami z kurczakiem, po czym zajęła krzesło pomiędzy siostrą a mężem. Zaczęli jeść, jednak Elektra jak zwykle miała problem z utrzymaniem w dłoni pałeczek. W przeciwieństwie do Mel, nigdy nie zorientowała się, jaki jest sekret odpowiedniego posługiwania się tymi narzędziami.
 - Daj, pomogę ci. - mężczyzna ułożył poprawnie dłoń Elektry, po czym wsunął pałeczki pomiędzy jej palce. - Tą trzymasz tu, a drugą obejmujesz resztę.
 - Dziękuję. - chwyciła je zgodnie z instrukcją.
 - Opowiadaj, co robisz? Ostatnim razem byłaś panią redaktor, prawda? - Melanie spojrzała na siostrę, skubiąc jednocześnie kawałki warzyw.
 - Nie uwierzycie, ale rzuciłam tą robotę. - spojrzała na dwójkę, wpatrującą się w nią zbaraniałym wzrokiem. - Jestem... jestem...
 - No mówże wreszcie, bo zaczynamy się niepokoić! - Mel popędziła niezdecydowaną Elektrę, rumieniącą się na twarzy.
 - Od kilku dni pracuję jako manager Linkin Park. - wyrzuciła z siebie zdanie.
 - Co? Nie ma takiej opcji! Gratulacje, kochanie! - kobieta z kokiem na głowie zaczęła piszczeć. - Kochanie, pamiętasz, byliśmy na ich koncercie w Japonii! - szturchnęła męża.
 - To tam gra ten Japończyk, Shinoda, czy jak mu tam? - wolał się upewnić.
 - Tak. - Elektra przytaknęła.
 - Mógłbym go poznać? Z tego, co wiem, świetnie rysuje.
 - Wszystko w swoim czasie. Najpierw ja muszę go lepiej poznać. - uspokoiła go.

Dziewczyna przyglądała się siostrze i jej partnerowi. Razem wyglądali przepięknie. Ona w długich włosach, spiętych w kok, z którego wydostawały się kosmyki, w sukience i o porcelanowej cerze, będącej dopełnieniem dla dużych, ciemnobrązowych oczu w kształcie migdałów; on: wysoki, ciemnowłosy, ciemnooki, będący oazą spokoju, po prostu idealny partner życiowy. Para, na stałe mieszkająca w Tokio, idealnie wpasowywała się w życie tamtego miasta. Jedyne, co odróżniało ich od stereotypowego modelu tokijczyków, było znielubienie prawie wszystkich odmian sushi. Zresztą, Mel miała na to sposób, była mistrzynią w przygotowywaniu wegetariańskiej wersji tej potrawy z owocami i warzywami własnego autorstwa. Jej przepisy miały wielu wielbicieli.
 - A wy? Teraz wasza kolej. - Elektra chciała wiedzieć więcej o tym, co działo się z jej siostrą.
 - Nie będziemy w Stanach długo, za niecały tydzień wracamy z powrotem do nas. To krótka wystawa, wernisaż jest jutro. - mężczyzna wręczył zaskoczonej dziewczynie kartonik z papieru ryżowego, do którego wnętrza nie omieszkała zajrzeć. Drobny wzór z kwiatów okalał eleganckie litery, nadrukowane na zaproszeniu czarnym tuszem.
 - Bardzo dziękuję. Nie obrazicie się, jeśli kogoś ze sobą przyprowadzę?
 - No jasne, że nie. Kogo tylko chcesz. - Melanie szeroko uśmiechnęła się do siostry. - Wiem, to nie moja wystawa, ale jestem jej kuratorką, więc chyba mi wolno? - pytająco spojrzała na ciemnowłosego, który ledwo zauważalnie pokiwał głową.
Siedzieli tak i rozmawiali o wszystkim, nie zauważając upływu czasu. Dopóki się nie ściemniło i nie rozbłysły lampy zawieszone pod sufitem, nie zorientowaliby się, że jest dosyć późno.
 - Pora szykować się spać. Jutro muszę zdążyć do pracy.
 - Jasne, pędź. My jeszcze posiedzimy, rozumiesz, ten cholerny jet lag...
 - Może idźcie do salonu, będzie tam wam wygodniej. Albo do sypialni gościnnej, jest na pewno przygotowana. - zaproponowała, wstając z krzesła.
 - Jasne. Dobranoc! - pożegnały się całusami w policzek.

Noc minęła Elektrze bardzo niespokojnie. Nie mogła zasnąć pomimo liczenia owiec, głębokiego oddychania i muzyki relaksacyjnej. Cały czas zmieniała pozycję pod kołdrą, próbując wygodnie się ułożyć. Bardzo cieszyła się z tego, że przyjechała do niej Mel, ale jednocześnie martwiła się, jak ma wytłumaczyć Mike'owi to, kim jest. Nie chciała ukrywać swojego pochodzenia, zresztą wszystko wyjaśniłoby się na wystawie Lucasa, na którą zamierzała go zaprosić. Źle się czuła z tym, że zachowała się w taki sposób przy Japończyku. Gdy w końcu zamknęła oczy, kilka godzin minęło naprawdę szybko.

Wstała bladym świtem, praktycznie razem ze słońcem, co nigdy jej się nie zdarzało. Wyszła na taras odetchnąć świeżym powietrzem i zobaczyła na nim rozluźnioną, wyginającą się w jednej z pozycji tai-chi siostrę w rozpuszczonych, powiewających na wietrze, długich czarnych włosach. Ubrana była w luźną bluzę i spodnie treningowe, w dodatku stała na macie boso.
 - Mogę się dołączyć? Jakoś nie mogłam spać dzisiejszej nocy.
Kiwnięcie głową było dla Elektry wystarczającą odpowiedzią. Zdjęła grube skarpetki ze stóp i stanęła obok Melanie, po czym zaczęła powtarzać wykonywane przez nią ruchy. Zapanowała dzięki temu nad rozszalałymi myślami, uspokoiła się wewnętrznie i obudziła wszystkie zmysły. Gdy skończyły, dziewczyna czuła, że jest silna, pewna we własne umiejętności i gotowa stawić światu wyzwanie.
 - To co, teraz śniadanko? - z rozmyślań wyrwał ją radosny szczebiot Mel.
 - Jasne. Sok i grzanki? 
Przeszły do kuchni.Przygotowując francuskie tosty, kawę i sadzone jajka dla Lucasa, czuły się tak, jak wtedy, gdy jako małe dziewczynki robiły sobie nawzajem śniadania do szkoły. Były do siebie wtedy tak podobne, że często robiły nauczycielom psikusy, zamieniając się na sprawdzianach; jedynie kolor oczu Elektry był złudny i czasem działał na ich niekorzyść.
Popijając świeżo przygotowane latte macchiato, zauważyły pojawienie się zaspanego Lucasa w drzwiach kuchni. Jego zwykle ułożone włosy tym razem żyły własnym życiem, każdy kosmyk był zmierzwiony w inną stronę. Szeroko ziewnął i kilkukrotnie mlasnął.
 - Kochanie? - podszedł do Melanie, po czym pocałował ją w policzek. - Dzień dobry. - wymruczał jej do ucha.
 - Tak, skarbie? - przytuliła się do ciemnowłosego.
 - Mam nadzieję, że zostawiłyście też coś dla mnie... - zerknął na stół, na którym talerze zapełnione smakołykami zdawały się głośno krzyczeć "Zjedz mnie!"
 - Jasne, że tak. Same byśmy tego nie przejadły. - pocałowała męża.
 - To dobrze. - odwrócił się i poszedł do łazienki, z której po dłuższej chwili dobiegł dźwięk wody, płynącej spod prysznica.
 - Niedługo wyjeżdżam. - Elektra cicho odezwała się do siostry.
 - Gdzie cię tym razem niesie? Nowy Jork, Napa, a może nawet Europa?  
 - Do Meksyku, jadę z chłopakami. - na samą myśl o słońcu, przygrzewającym jeszcze mocniej niż w Los Angeles uśmiechnęła się. - Może w końcu się opalę...
 - Ani mi się waż! Wystarczy ci delikatna barwa skóry, tak jak teraz. Jest przepięknie. - Melanie zaczęła strofować dziewczynę.
 - Przyślę ci zdjęcia, zgoda? - odpowiedziała swobodnym tonem, jakby poprzednie zdanie, wypowiedziane przez siostrę nie wzbudziło jej większej uwagi.

Mel bardzo mocno kochała Elektrę. Były dla siebie więcej niż siostrami, przyjaciółkami; ich relacje były naprawdę bliskie. Mogły na siebie liczyć w każdym momencie. Zaczęła pakować do papierowej torebki rogaliki z ciasta francuskiego, napełnione konfiturą truskawkową domowej roboty. Widząc milczącą siostrę, wpatrującą się w to, co robi, dorzuciła jeszcze kilka sztuk.
 - Dzięki. Obiecałam Bradowi coś pysznego. Ostatnio zjadł sałatkę, którą przygotowałam według twojego przepisu. Nawet jej nie spróbowałam... - jęknęła.
 - Co za łakomczuch! - roześmiały się. - Dla ciebie jeszcze moja popisowa kawa. - wlała do kubka termicznego jasnobrązowy napar z dodatkiem mleka i syropu orzechowo - karmelowego, po czym postawiła go na stole.
 - Dziękuję! - spojrzała na nią z wdzięcznością.
 - Nie gadaj, tylko idź się szykować, bo się spóźnisz.

Uznała, że nie ma sensu, by robiła jakikolwiek makijaż. O dziwo, nie miała cieni pod oczami, a rumieniec, wywołany porannym tai - chi nie chciał zniknąć z jej policzków.
Wciągnęła na siebie koszulkę z nadrukiem gołębicy i kwiatów, przywiezioną z Europy, do tego wąskie dżinsowe rybaczki i sandały w kolorze piasku. Rozczesała delikatnie włosy, gdyż warkocz, który zapleciony miała poprzedniego dnia, był winowajcą przepięknych, skręconych loków na jej głowie.
Wychodząc z garderoby, nie zauważyła stojącego w korytarzu Lucasa. Uderzyła o niego i sekundę później wylądowała na podłodze. Mężczyzna pomógł jej się podnieść, przepraszając ją.
 - Nic ci nie jest?
 - Nie martw się, poza siniakami nic mi nie będzie. - rozmasowała łydkę.
 - Do zobaczenia wieczorem!
 - Cześć! - wychodząc z domu usłyszała głos Mel. - A śniadanie? - dziewczyna wybiegła za nią z kubkiem i papierowymi torebkami w rękach. - Są podpisane, więc się nie pomylisz. Miłego dnia i smacznego! - przytuliły się, żegnając.

---------------------------------------------
Dziesiąty rozdział. Szybko poszło, ale nie zamierzam tego tak skończyć, o nie!

A oto i niespodzianka: nie chciałam, by Elektra biła się sama z własnymi myślami, więc ściągnęłam do niej rodzinkę. Melanie i Lucas pojawią się jeszcze w najbliższym czasie, rzucając nieco światła na całą sytuację.  Mam nadzieję, że się Wam spodobają. 
Ach, to "wegetariańskie sushi"... Od razu wyjaśniam: to absolutny wymysł mojej nieco szalonej wyobraźni.

6 komentarzy:

  1. Rozdział inny niż zwykle, podejrzewam, że pewnie przez brak chłopaków z Linkin Park, ale nie szkodzi. Miło było "zobaczyć" taki rodzinny obrazek, jaki tworzy Elektra, ze swoją siostrą.
    Nie wiem czemu, ale coś mi podpowiada, że na wystawę Lucas'a, Elektra zabierze ze sobą Mike'a. Chociaż ręki sobie uciąć nie dam.
    Ach, no i okropnie zazdroszczę Melani i Lucasowi, że mieli okazję być na koncercie Linków, po prostu na prawdę im zazdroszczę xd
    No nic, co mogę jeszcze dodać, rozdział świetny jak zawsze - ale to już wiesz.
    No i oczywiście czekam na kolejny, jestem ciekawa czego nowego i ciekawego się dowiem.
    Pozdrawiam i życzę weny :3

    OdpowiedzUsuń
  2. O! To już wiem, dlaczego Mike myśli, że Elektra ma japońskie korzenie :D Też nie lubię sushi, a takie wegetariańskie, to bym z chęcią zjadła. Ciekawe, co powie Brad na śniadanie xD Życzę weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że tak często dodajesz. Przy pierwszym opowiadaniu też tak robiłam, teraz niestety mam nieco mniej zapału i czasu. I ogólnie jak zauważyła Dev, to faktycznie, rozdział jest inny, bo nie ma nic o LP. Nie przeszkadza mi to, cieszę się, że wprowadziłaś nowe postacie, bo dzięki temu jest ciekawiej. :) Nadal czekam na wyjaśnienie tej historii z Japonią, czemu Elektra tak zareagowała. Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że przyjechała Mel i jej mąż. Dzięki temu mogliśmy poznać też "drugą stronę" Elektry, tę ciepłą, rodzinną bo chwilami odnosiłam wrażenie, że jest zbyt idealna, zimna i wyrachowana. A teraz... jest (nie)zwyczajną inteligentną dziewczyną.
    Boże, czy to co napisałam w ogóle ma sens?
    Pozdrawiam i czekam na więcej :)
    Aha, i czy mogłabyś wyłączyć wpisywanie tego kodu przy komentowaniu?

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie piszesz! Bardzo bogato i ciekawie opisujesz:) Szkoda tylko, że żaden z Linkinów nie pojawił się w tym rozdziale, ale pewnie nadrobisz to w następnym:) Coś czuję, że Lucas zaprzyjaźni się z Mike'em. Mam przynajmniej taką nadzieję!:D
    Pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie przeczytałam twoje opowiadanie...i bardzo mi się spodobało ^_^ Od teraz masz nową fankę :D Cóż, to trochę dziwne, że jeszcze nie czytałam tego bloga...a jednak coś się znalazło ^^ Wszystko cud, miód i orzeszki :) Tylko dlaczego te rozdziały są tak krótkie ? Wybacz, ale jestem strasznie niecierpliwa :D Niczego (oprócz krótkich rozdziałów) nie mogę już skrytykować, bo nie ma czego :) Cóż...pozostaje mi czekać na następne rozdziały :'( Weny !

    OdpowiedzUsuń