czwartek, 31 stycznia 2013

8. "It makes sense. Just how?"

Tego dnia Elektra skierowała swoje pierwsze kroki ku drzwiom sali spotkań. Słońce, które przygrzewało dość mocno, spowodowało, że wkroczyła do pokoju wystrojona w śnieżnobiałą sukienkę w kwiaty, a włosy zaplecione miała w długi warkocz, przewiązany wstążką. Gdy mężczyźni ją zobaczyli, w sali zapadła cisza.
 - Wyglądasz zjawiskowo! - chór głosów przywitał szeroko uśmiechniętą dziewczynę.
 - Dziękuję... - zarumieniła się.
 - Skoro jesteśmy w komplecie, to do roboty. - oznajmił Mike. - Adam, jak kwestia Monterrey? Wszystko załatwione?
Manager spojrzał na Elektrę. "Tylko nic mu nie mów!" - wiadomość była tak oczywista, że dziewczyna tylko do niego mrugnęła. To była ich wspólna tajemnica.
 - Tak, wszystko jest w najlepszym porządku. - tonem głosu starał się ukryć wpadkę, jednak nie potrafił kłamać. Zdradziły go trzęsące się dłonie.
 - Widziałem to! - zareagował Chester. - Co wy dwoje kombinujecie? - spojrzał na siedzącą obok siebie dwójkę.
 - Mike, chłopaki... Wiecie, że z hiszpańskiego nie jestem orłem...
 - No i? - Robert postukiwał palcami w blat.
 - Elektra wzięła wszystkie dokumenty na własną prośbę. - Mike wybałuszył oczy, słysząc odpowiedź.
 - Gdzie one są?!? - zaakcentował każdy wyraz z osobna.
 - W moim biurze. - odpowiedziała pewnie.
 - I znowu muszę sam się tym zająć? Kolejny raz tłumacz... Wyjdzie na to, że nie jesteśmy profesjonalistami.
 - Daj mi szansę. - błagalnie na niego spojrzała.
 - Skoro chcesz... - powątpiewał w to, czy aby dobrze zrobił, dając jej wolną rękę. - Dacie radę?
 - Tak! - odpowiedzieli jednocześnie.
 - Do pracy, ekipo. - Adam z Elektrą wyszli z pokoju, kierując się w stronę swoich gabinetów.

Szli razem korytarzem, zastanawiając się nad tym, co zrobili. Mężczyzna odważył się odezwać.
 - Mam nadzieję, że nie wpędziłem cię przez to wszystko w kłopoty.
 - Powtórzę się jeszcze raz; ale to już ostatni: zaufaj mi. Dam sobie radę. - spojrzała mu w oczy i tupnęła stopą odzianą w biały sandał - rzymiankę. Westchnęła. - Dobra, idź sobie, bo zaraz zwariuję, widząc, jak się zamartwiasz! - popchnęła mężczyznę w stronę jego pokoju, po czym weszła do własnego, zamykając za sobą drzwi.
Po raz pierwszy zasiadła przy biurku, wyciągnęła z kalendarza wizytówkę i zaczęła dzwonić. Po drugiej stronie połączenie odebrał mówiący z lekka nosowo Meksykanin.

 - Tak, słucham?
 - Czy rozmawiam z panem Gonzalez?
 - Tak. Kto mówi?
 - Nazywam się Elektra Marshall, jestem managerem Linkin Park.

Rozmawiała tak przez dobre pół godziny, ustalając wszystkie, nawet najdrobniejsze szczegóły. Opłacało się uczyć porządnie hiszpańskiego i zdobyć certyfikat, tak więc teraz płynnie porozumiewała się w tym języku.
Dyskusję przerwało wejście Mike'a.

 - Przepraszam, czy może dać mi Pan chwilkę?
 - Oczywiście. - wydobyło się ze słuchawki.
Spojrzała na Japończyka, jednocześnie wskazując na telefon, trzymany w dłoni.
 - Jasne. - szepnął. - Zaczekam.
Wróciła do rozmowy.
 - Jestem.
 - Dobrze, czy to już wszystko?
 - Tak. Bardzo Panu dziękuję, do zobaczenia wkrótce! 
 - Do zobaczenia! 
Odłożyła słuchawkę i napisała kilka słów na wcześniej przygotowanej kartce.

Mężczyzna wpatrywał się w nią ze zdumieniem. Chester od początku miał rację: nie dość, że była piękna, to jeszcze inteligentna. Usiadł na fotelu po drugiej stronie biurka, przyglądając się jej notatkom. Nie zauważył żadnych chaotycznych skreśleń, tylko zapisany linijka po linijce bezbłędnie tekst.
 - Skończyłam. - przerwała jego rozmyślania.
 - Dałabyś wyciągnąć się do włoskiego bistra na lunch? Szef kuchni, Luigi, przygotowuje świetne panini z czym tylko zapragniesz.
Elektra spojrzała na niego zaskoczona. Znali się ledwie od kilku dni, a ten już jej proponuje wspólny posiłek? "Skoro okazja sama się pojawia, trzeba z niej korzystać..." - pomyślała.
 - Jasne, chętnie.
 - Musimy tylko wejść do mnie po kluczyki od samochodu.
 - Zaczekam na ciebie. - wstali od biurka i wyszli na korytarz. Jak na dżentelmena przystało, wypuścił ją pierwszą z pokoju, po czym skierowali się w stronę gabinetu Mike'a. Mijając kuchnię, zobaczyła siedzącego w niej Brada z burzą loków na głowie, konsumującego w najlepsze zawartość miseczki, którą przywiozła ze sobą poprzedniego dnia. Stanęła w progu i spojrzała na gitarzystę z błyskiem w oku.
 - Smakuje?
 - Mhm. - między jednym a drugim kęsem wypuścił widelec z ręki. Sztuciec uderzył o stół z donośnym brzękiem. Przełknął kawałki owoców i zapytał się:
 - To było twoje?
 - Tak. - pokiwała głową.
 - Przepraszam! - jęknął nad pojemnikiem. - To było przepyszne, na początku chciałem tylko spróbować, ale jakoś nie wyszło...
 - Przestań się tłumaczyć i wcinaj. Jadę z Mike'em na lunch, więc się nie zamartwiaj. Jutro też ci przywiozę coś pysznego.
 - Dziękuję! - radość w oczach mężczyzny rozbawiła Elektrę. Wybuchnęła perlistym śmiechem, po czym usłyszała odpowiadający jej śmiech Brada, brzmiący w niższych rejestrach.
 - Z czego się tak zaśmiewacie? - ich wspólną radość przerwało wejście Shinody, machającego kluczykami, trzymanymi w dłoni. - Jakiś żart, którego nie słyszałem jeszcze z twoich ust, Delson? To jakaś nowość.
 - Nieważne. - Brad szeroko się uśmiechnął. - To wszystko wina sałatki.
 - Sałatki, tak? Powoli przestaję cię rozumieć. Idziemy?
 - Jasne. - Elektra pomachała mężczyźnie na pożegnanie.

--------------------------------------------------------
Dzisiaj moja osiemnastka! W ramach prezentu dzielę się z wami kolejnym fragmentem.

Brad jest w moim opowiadaniu strasznym głodomorem. Zjadłby chyba wszystko. 
Mam nadzieję, że nadal będziecie chcieli czytać moje opowieści dziwnej treści, bo jeszcze trochę mam ich w zanadrzu. I jeszcze jedno: zastanawiałam się, czy pisać tą rozmowę telefoniczną po hiszpańsku, gdyż znam ten język, ale uznałam, że lepiej nie, bo nie zrozumielibyście, o czym piszę. 

PS. "To wszystko wina sałatki..." - właśnie te słowa zainspirowały mnie do napisania tego tekstu.
Możliwe, że nie będziecie z tego zadowoleni, ale informuję wszem i wobec, że nadchodzi era tekstów krótszych. Będzie raz krócej, raz dłużej, ale regularnie.

15 komentarzy:

  1. Jest świetne i tyle ;)
    No i przede wszystkim... Sto lat Sto lat Niech żyje, żyje nam!!! :P
    Spełnienia marzeń, Szóstki Linkinów zapakowanej w wielkim pudle, przyjaźni, miłości, samych wspaniałych chwil i wszystkiego, co najlepsze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny! Jak zawsze!!
    A teraz: Sto lat, sto lat ... Dużo szczęścia i słodyczy, Gabryśka ci życzy :D

    OdpowiedzUsuń
  3. No ja też się dołączam do życzeń urodzinowych i tak cholernie Ci zazdroszczę, że u Ciebie już osiemnastka stuknęła, bo ja muszę czekać jeszcze cholerny rok, żeby zrobić to wymarzone prawko na motor (<3) Noo, ale wracając! Wszystkiego co najlepsze, duuużo, dużo weny, szczerej i najwspanialszej przyjaźni i miłości, uśmiechu na twarzy i niepowtarzalnych Lików, oczywiście ; d Plus spełnienia wszystkich najskrytszych marzeń, co do jednego!
    A co do rozdziału to zaczynam się trochę gubić xd Mike teraz idzie z Elektrą na lunch (lunch, to tylko lunch, no ale...) a co z Chazz'em? xD Wiem, że Twoje opowiadanie zapewne Bennodą nie jest i nie będzie, ale oni są tacy słodcy, a mi chodzi o to, co z tego wyjdzie, bo mi smaka narobiłaś poprzednim rozdziałem ;d
    Brad prześwietny xd Taki głodomorek : d
    No nic, czekam zdecydowanie na kolejny rozdział i pozdrawiam i jeszcze raz wszystkiego najlepszego! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia!
      I dobrze, że się gubisz. Wiem, nie powinnam nawet tak mówić, ale... Otworzyłam w pełni celowo kilka różnych wątków, by potem je połączyć w zgrabną całość. Zobaczysz za jakiś czas, wszystko się wyjaśni, obiecuję!

      Usuń
  4. Najlepszego ci życzę! Jutro moje urodzinki są. Jeszcze raz najlepszego! ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm po pierwsze, wszystkiego najlepszego :3 Też Ci cholernie zazdroszcze, chociaż z innych powodów.
    Po drugie, nie ogarniam, serio. Najpierw myślałam że Elektra będzie z Chazem, później przy ostatniej notce myślę że Bennoda, a teraz Mike i Elektra. Nie mogę się doczekać
    nexta, i kiedy się to wszystko wyjaśni :D
    Pozdrawiam,
    Alice

    OdpowiedzUsuń
  6. Fuck. Spóźniłam się na 18. Ale z opóźnieniem-wszystkiego najlepszego, dużo uśmiechu, spełnienia wszystkich marzeń, żebyś pisała dalej, bo robisz to świetnie. I ogólnie to polubiłam Cię przez bloga. Wydajesz się być sympatyczną osobą. :D
    A co do rozdziału jak zawsze świetnie, lubię Twój styl, opisy. I przez to co piszesz widać, że jesteś inteligentna.
    Pozdrawiam i jeszcze raz najlepszego <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia, może udałoby się nam kiedyś spotkać albo zgadać na Skype/Facebooku?
      Miło byłoby cię poznać.

      Usuń
  7. Sto lat! Radości, spełnienia marzeń (tych najmniejszych też) uśmiechu i żebyś zawsze była szczęśliwa ;D I jeszcze jedno: życzę Ci poznania całej zgrai Linkinów ;3
    Dobra, muszę się spreżac, bo do szkoły lece . No to jak zwykle, bardzo bardzo fajny rozdział. Mike i Elektra na lunchu, czy aby na pewno to tylko wspólny posiłek? ^^
    Haha Brad taki głodny że podwędził jej śniadanie ;3 czekam na kolejny, nieważne czy długi czy krótki, z każdego będę się cieszyć równie mocno ;) także dużo weny i jeszcze raz wszystkiego najlepszego!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na XII rozdział: lost-in-your-mistakes.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję wam wszystkim za życzenia, mam nadzieję, że się spełnią co do jednego!

    OdpowiedzUsuń
  10. spóźniłam się z życzeniami, ale i tak je napiszę: klasycznie - zdrowia, szczęścia, spełnienia absolutnie wszystkich marzeń, samych szczerych przyjaciół, a oprócz tego wytrwania w prowadzeniu bloga i pisania cały czas tak dobrze, spotkania z Linkinami na koncercie w polsce i nie wiem, czego tam jeszcze Ci życzyć xd
    co do rozdziału: jak zawsze mi się podobał, chociaż, szczerze mówiąc, po tej ostatniej Bennodzie zaczęła mnie irytować postać Elektry, bo mam wrażenie, że Chester przez nią cierpi... najchętniej bym ją wywaliła xd ale i tak wszystko się fajnie czyta, Brad jest totalnie uroczy, ale ja w ogóle mam do niego sentyment, więc zawsze uważam go za słodziaka ;d no nic, czekam na więcej :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie cierpi, skądże. Wszystko się wyjaśni w swoim czasie.

      Usuń
  11. Zapraszam do mnie na nowy http://you-live-only-once-bitch.blogspot.nl/
    Pozdrawiam,
    Alice

    OdpowiedzUsuń