sobota, 19 stycznia 2013

6. "Now when I found myself"

Pozostali poderwali się z krzeseł, słysząc wymianę zdań.
 - Chestera już znasz. - powiedział Mike. - Reszty chyba nie muszę ci przedstawiać, ale to formalność. Nasza zespołowa "owieczka" - uśmiechnął się pobłażliwie.  - Brad. Wskazując dłonią, wymieniał imiona reszty. - Phoenix, Robert. Robert, jesteś tu?
 - Tak, jestem. - mruknął, po czym z powrotem wlepił wzrok w ekran smartfona. O dziwo, nie był zainteresowany nową znajomą.
 - I na koniec Mr. Hahn, czyli Joe.
Koreańczyk wpatrywał się w Elektrę wzrokiem, który mroził jej krew w żyłach. Spojrzenie zdawało się świdrować ją na wylot. "Mam złe przeczucia." - pomyślała. - "A co, jeśli mnie nie zaakceptuje?" - zaczęła modlić się w myślach. "Proszę, proszę, proszę!"
Wokalista wybuchnął śmiechem.
 - Przestań! - Joe zaczął go strofować.
 - Ze mną było to samo. Na mnie też tak patrzył. - odezwał się do przerażonej dziewczyny. - Szczerze, też się bałem. Widać to po tobie.
Elektra odetchnęła z ulgą.
 - Boże, a ja już myślałam, że ze mną jest coś nie tak. - usiadła na wolnym krześle.
 - Mamy dla ciebie mały prezent powitalny. - Chester wyciągnął zza pleców zafoliowaną paczkę, po czym położył ją przed siedzącą. - To od nas wszystkich.

 Dziewczyna zaczęła odpakowywać warstwy folii, spod których wyłoniła się czarna koszulka z logiem zespołu i napisem "Linkin Park". Szeroko się uśmiechnęła i od razu nałożyła ją na sportową białą bluzkę z długim rękawem, którą miała na sobie.
 - Pasuje jak ulał. Skąd znaliście moją rozmiarówkę?
 - Wiedziałem! - Brad triumfalnie zareagował. - Widzicie, jednak na coś przydała się moja praktyka w pracowni Jasona. Świetnie wyglądasz.
 - Niech ci będzie. Przynajmniej styliści się nas nie czepiają, panie mądralo. - odezwał się Phoenix. Gitarzysta w odpowiedzi wyszczerzył się.

Oprócz koszulki w opakowaniu była też saszetka z... kostkami do gitar, sygnowanymi przez chłopaków i nowiutki, nierozpakowany iPhone. Kiedy otworzyła pudełko, okazało się, że aparat ten miał zmienioną obudowę i pod słynnym nadgryzionym jabłuszkiem nadrukowane było logo LP. Zmarszczyła czoło.
 - Spieszę z wyjaśnieniami. - odezwał się Adam. - To telefon "służbowy", mam taki sam. - na potwierdzenie tych słów wyciągnął z kieszeni spodni identyczny aparat. - Nie ma ograniczeń na rozmowy krajowe i zagraniczne, co bardzo się przydaje w naszej pracy, szczególnie wtedy, gdy nie możesz się z kimś dogadać w kwestiach zaplecza. - spojrzał na zaskoczoną Elektrę. - Zobaczysz sama, praktycznie jest to nie do uniknięcia. Zresztą aktualizowanie wszystkich mediów, Twittera, Facebooka i Tumblr'a na odległość wymaga od nas dobrego sprzętu; ten na chwilę obecną jest najlepszy. - przyglądał się jej uważnie; miała szeroko otwarte usta.
 - Gotowa na jeszcze jedną niespodziankę? - zapytał Mike.
 - Żartujesz sobie, prawda? - w jej głosie słychać było niedowierzanie.
 - Idziemy?
 - OK. - podniosła się z krzesła, biorąc ze stołu prezent. - To musi być sen, to tylko sen... - mruknęła. "Uszczypnijcie mnie mocno, ja chyba jeszcze śpię!"

Wrócili do wcześniej pominiętego pomieszczenia. Stojąc przed kolejnymi czarnymi drzwiami, Elektra głośno odetchnęła.
 - Tylko mi tu nie zemdlej, tylko tego jeszcze brakuje. - w głosie Japończyka słychać było nutkę obawy. Otworzył przed nią drzwi.
Elektra zrobiła najpierw jeden krok, zaraz potem następny i jeszcze kilka, rozglądając się wokół. Podłoga, wykonana z ciemnego drewna, przykryta była białym dywanem, który kusił, by się do niego przytulić. Miękkie światło, padające z kilkunastu małych żarówek, wmontowanych w podwyższony sufit oświetlało całą przestrzeń. Na ścianach wisiało kilka zdjęć zespołu z autografami, a dokładnie pośrodku stało czarne, nowoczesne biurko z komputerem, kolejnym produktem firmy Apple. Po jej prawej stronie stała szeroka szafa z przeszklonymi drzwiczkami; w jej wnętrzu znajdowały się segregatory, kasetki na dokumenty i kilka teczek harmonijkowych. Gdy podeszła bliżej stołu, okazało się, że jest on przygotowany do pracy - podobne notesy, jak te, które widziała u Mike'a leżały w przegródkach, a czarny, metalowy przybornik wypełniony był długopisami, ołówkami i innymi przydatnymi artykułami. Spojrzała w lewo - tą część pokoju w kształcie litery L oddzielał parawan z cienkiego papieru ryżowego, malowanego w kwiaty wiśni. Odsunęła go i ujrzała przepiękną grafikę z motylami namalowaną na ścianie, motyle zwisające z sufitu na cienkich, niewidocznych żyłkach, dużą śnieżnobiałą kanapę i również białą, wyjątkową gitarę akustyczną, na której namalowany był motyl. Oprócz tego obok sofy stała niska, częściowo przeszklona ława, a naprzeciwko niej na nieregularnie rozwieszonych półkach stały szklane kule, pełniące rolę doniczek dla storczyków.
Ciemnowłosa nie mogła przestać zachwycać się tym, co zastała. Jej błyszczące oczy mówiły wszystko. Mike był naprawdę szczęśliwy: ekipa wykonała kawał dobrej roboty zgodnie z jego projektem. "Będzie jej tu dobrze. Niczego tu nie brakuje, to miejsce już ma duszę. Wygląda na to, że trafiłem w dziesiątkę."
Elektra westchnęła kilkukrotnie.
 - Boże, tu jest... przepięknie. Nie wiem, jak mam wam za to dziękować.
 - Zostawię cię, od tej pory ty tu rządzisz. - odezwał się, wychodząc z pokoju.

"Ciekawe, kto to wszystko wymyślił. W jeden dzień nie byliby w stanie przygotować dla mnie całej tej przestrzeni. Grafiki to pewnie pomysł Mike'a, ale reszta?" - zastanawiała się nad przyczynami takiego traktowania jej przez wszystkich. Byli naprawdę mili.
Usiadła przy biurku i wyciągnęła jeden z notesów z przegrody w stole. Wyglądał inaczej niż pozostałe: miał granatową oprawę, wykonaną z tkaniny i był spinany na gumkę. Otworzyła go i zobaczyła rubryki kalendarza. Przekartkowując go, natrafiła na stronę z bieżącą datą. Powtarzające się i tu drobne pismo, należące do Shinody, tworzyło wiadomość, skierowaną specjalnie do niej.
"Witaj w nowym domu. Pisząc to w imieniu nas wszystkich, wierzę, że będzie ci dobrze między nami. Korzystaj ze wszystkiego, co tu znajdziesz i nie bój się zadawać nam pytań. (nawet tych najdziwniejszych)"
Mike.

Szeroko się uśmiechnęła. Wiedziała podświadomie, że notatka jest szczera i płynie prosto z serca ciemnowłosego. Zajęła się przeglądaniem pozostałych rzeczy, leżących na stole, chcąc przygotować się do pracy w jak najlepszy sposób. Okazało się, że czeka ją niedługo wyjazd, w przeciągu dwóch tygodni miała znaleźć się w Meksyku, a zaraz potem w Monterrey.
Była naprawdę zaskoczona.
 - Fajnie wiedzieć. - mruknęła pod nosem. - Mam nadzieję, że ktoś mi wytłumaczy, o co tu tak właściwie chodzi, bo to chyba nie jest żart.
Wyszła na korytarz i skierowała się w stronę biura Adama. Zapukała w czarne drzwi, po czym weszła.
 - Elektra! Miło mi cię widzieć. - przywitał ją z uśmiechem.
 - Mógłbyś mi wyjaśnić, o co chodzi z tym wyjazdem? - uniosła brwi.
 - Ach tak, dorwałaś kalendarz? Wyjeżdżamy w dalszą część trasy koncertowej. Teraz chłopaki mają chwilę przerwy, bo ciągły jet lag wyczerpywał wszystkie zapasy cierpliwości Chestera. Oj, nie chciałabyś widzieć go naprawdę zdenerwowanego. - skrzywił się. - To niezbyt ciekawy widok, uwierz na słowo.
 - Mam nadzieję, że wszystko jest już załatwione.
 - Prawie. - cicho wypowiedział jedno słowo.
 - Co?
 - Hiszpański nie jest moją mocną stroną, ledwie dukam w tym języku. Chciałem skorzystać z pomocy tłumacza, ale Mike mi zabronił. Teraz...
 - Daj mi wszystkie papiery. Teraz! - przerwała mu, popędzając go natarczywym tonem. - Spróbuję to ogarnąć.
 - Jesteś absolutnie pewna, że dasz radę? Pierwszy raz i od razu kwestie zagraniczne?
 - Nie bój się o mnie. Myślę, że się uda.
Adam podał jej kilka kartek i wizytówkę. Elektra przejrzała strony: była to lista rzeczy, których zespół oczekiwał w backstage'u, informacje o przelocie, transporcie oraz kontakt do osoby odpowiadającej za organizację koncertów w Meksyku.
 - To nie wydaje się trudne. - odezwała się.
Manager spojrzał na nią przerażonym wzrokiem. "A jeśli coś nie wypali? To ja miałem się tym zająć od początku do samiutkiego końca!"
 - Uspokój się. - zerknęła na zegarek, zapięty na przegubie. - Jeśli zaraz się tym nie zajmę, możemy zaliczyć opóźnienie. Lecę.
Gdy tylko przekroczyła próg swojego pokoju, wyciągnęła telefon, który dostała i przepisała numer z wizytówki. Zanim jednak nawiązała połączenie, sprawdziła z pomocą pewnej aplikacji czas miejscowy w Monterrey. Okazało się, że niewiele brakowało, by popełniła poważny błąd. Tam było już naprawdę późno!

Pukanie do drzwi lekko ją wystraszyło. Wyprostowała się, siedząc przy biurku i odezwała.
 - Proszę.
 - I jak? Udało się? - Ruehmer był ciekawy efektów.
 - Zadzwonię tam jutro. Popatrz. - pokazała mu wyświetlacz telefonu.
 - Boże. - uderzył się dłonią w czoło. - Tu też już zaczyna robić się późno. Wracasz do domu?
 - Tak, zaraz będę się zbierała.
 - Ja już zwiewam, do jutra!

Posprzątała papiery leżące na biurku, odłożyła kalendarz na swoje miejsce i wyszła z biura. Zanim jednak opuściła budynek, zostawiła w lodówce w kuchni sałatkę, której nie zdążyła wcześniej zjeść. Zgasiła światło w pomieszczeniu, po czym przywołaną windą zjechała na poziom parkingu. Wychodząc z budynku, spojrzała jeszcze raz na pierwsze piętro: w gabinecie Mike'a przez cały czas świeciło się światło, a on sam chodził po nim wyraźnie zatroskany.
Odwróciła się i wsiadła do samochodu. Zmęczona, ale szczęśliwa pojechała do domu.

-----------------------------------------------------------
Bardzo się cieszę, że udało mi się napisać ten rozdział.
Jak skończy się historia z wyjazdem? Tego dowiecie się już wkrótce. 
A następny rozdział to długo oczekiwana Bennoda.

14 komentarzy:

  1. Przepraszam, że nie komentowałam poprzedniego, ale już czytam od razu to piszę tylko pod tym. :) Podoba mi się, naprawdę. Moje zdanie na temat bennody znasz, więc bardzo ciekawa jestem, co stanie się w kolejnym rozdziale! No i ten wyjazd też jest intrygujący. Ogólnie polubiłam posać Elektry. Jest ok. Ale ciekawa jestem jak połączysz bennodę z jej wątkiem, tzn. czy będziesz osobno opisywać jedno i osobno drugie, czy ich historie jakoś się połączą... No nic, poczekam i się dowiem. :)
    Pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Twojego bloga znalazłam dzisiaj i żałuję, że nie mogłam przeczytać go wcześniej, bo jest świetny! Zapraszam również do siebie: lost-in-your-mistakes.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze i wszędzie będzie mi się podobało jak piszesz ;) Genialnie opisujesz. Jak to robisz, to czuję jakbym tam była. Tak te opisy działają na moją wyobraźnię :) I też mnie zastanawia ta Bennoda... :D Mam nadzieje, że następny rozdział pojawi się szybko (Nie żebym pośpieszała, pisz sobie spokojnie ^^ ) i będzie przynajmniej takiej samej długości jak ten :D
    Weny życzę :>

    OdpowiedzUsuń
  4. Jednak napisałam już rozdział, zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. jej, już się nie mogę doczekać tej Bennody! serio, jaram się :3 strasznie podoba mi się Twój styl, o czym już pewnie pisałam kilka razy, ale opisujesz świetnie! nie mogę doczekać się rozwinięcia akcji i zapraszam do siebie, również na nowy : )
    icutyououtnowsetmefree.blogspot.com
    przy okazji - strasznie podoba mi się Twój szablon :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Nowy rozdział: road-to-linkoln-park.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja chcę następny, bo to świetne. Jak ja pisałam i dałam koleżanką do czytania (o LP oczywiście) to stwierdziły, że moje opo są chore. Jedno to przyznam, serio, ale reszta... w miarę OK. Życzę weny! ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Bennoda? Nie wiem, może jestem uprzedzona, ale jakoś tego nie lubię :c ale zobaczymy jak to wszystko pociągniesz, bo przeczytam na pewno! ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiem, dlaczego ale bardzo lubię opowiadanie tego typu: życie zespołu zza kulis; sprawy formalne, techniczne, ustalanie tras... może dlatego idę do technikum logistycznego? Lubię takie zarządzanie :)No a w wykonaniu Elektry i chłopaków jest to bardzo ciekawe. Ja też bym chciałam ,żeby Mike urządził mi taki gabinecik :P
    Nowy: road-to-linkoln-park.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Cholera, pięknie mam zaległości wszędzie jak chu... cholera. Ale dobra, czas je nadrobić xD Co do rozdziału, to tak cholernie zazdroszczę Elektrze, też bym tak chciała, być między nimi, po prostu... Ochiach! xd Kurde, teraz to już sama nie wiem z kim Elektra będzie kręciła, dlatego czekam niecierpliwie ;p No i oczywiście Bennody się nie mogę doczekać ;d Achh, będę czekać.
    Owieczka oczywiście wymiata ;d ach, te jego cudowne afro xd W ogóle Elektra dostała boskie prezenty, też bym takie chciała i to jak cholera! *.*
    Hahah, rozdział świetny, czekam niecierpliwie na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      A Bennoda już w piątek rano, zgodnie z zapowiedzią.

      Usuń