piątek, 11 stycznia 2013

4. "You may reach what you want"

Mike i Chester przyglądali się lustru weneckiemu, umieszczonemu w ścianie naprzeciw stołu, przy którym miały odbywać się rozmowy kwalifikacyjne. W pomieszczeniu znajdowało się kilka gitar, dwa piece do nich i duże głośniki ze wzmacniaczem.
 - Czy aby na pewno nie będą nas widzieli? Mamy ich przecież obserwować, nie oni nas. - zwrócił się do Adama, mocującego maleńkie mikrofony pod stołem.
 - Nie masz się o co martwić. - uspokoił go, po czym wrócił do poprzedniego zajęcia.
Mężczyzna w okularach obserwował w ciszy zachowanie Shinody. Nie odczuwał takiego stresu jak on; to miały być zwykłe rozmowy, bez ich bezpośredniego udziału.
Japończyk złapał jedną z gitar ze stojaka, usiadł na stojącym w kącie fotelu i zaczął brzdąkać bez większego ładu i składu, choć nie można było zaprzeczyć, że w melodii dawało wychwycić się znajome brzmienia.
 - Uspokój się, weź kilka głębokich oddechów i wrzuć na luz, jak przed koncertami. To ma być zabawa. - Chester usiłował pomóc przyjacielowi, pocieszając go.
 - Skoro uważasz, że tak będzie lepiej... - Mike westchnął i odstawił instrument na miejsce. Stojąc plecami do wokalisty, odezwał się. - Ile jeszcze zostało nam czasu?
W tym samym momencie spod stołu wyszedł Ruehmer.
 - Dokładnie kwadrans. Możecie przetestować łączność? Słuchawki leżą pod blatem na półce. - powiedział, po czym przeszedł do lustrzanego pokoju.
 - Adam, słyszysz mnie?
 - Bez przeszkód. Wszystko też bardzo dobrze widać. Powiedz Michaelowi, żeby się uśmiechnął, bo wygląda na wymizerowanego. Wracam do was. - Chester wyłączył urządzenie i odłożył je na miejsce.
 - Mikey, let's smile out! - to był ich osobisty żart, związany z pobytem na jednym ze zlotów. Jeden z fanów, biorących w nim udział, straszliwie kaleczył angielski, co było z jednej strony przezabawne, ale z drugiej koszmarne. Wyrażenie to weszło na stałe do ich słownika. Słysząc to, ciemnowłosy uśmiechnął się. Jego umysł zalały te same wspomnienia...
 - Możemy już iść. - pociągnął go w stronę drzwi.
 - Miłego seansu życzę. W razie pytań, nawet się nie wahajcie. - Adam uśmiechnął się i zasiadł przy stole.

W tym samym czasie...

Elektra chłonęła wszystkimi możliwymi zmysłami atmosferę wytwórni; zdjęcia w korytarzu powoli zaczęły zmieniać się w oprawione grafiki i rysunki, wykonane ręką Mike'a. Weszła do mocno oświetlonego pomieszczenia z przeszklonym sufitem, umeblowanego dość skromnie: stały w nim jedynie szara kanapa i kilka foteli w tym samym kolorze. Na ścianie wisiał wielki obraz, przedstawiający... właściwie nic konkretnego. Na białym tle widoczne były krótkie pociągnięcia pędzla zanurzonego na zmianę w czerwonej, czarnej i szarej farbie.
Zwróciła uwagę na fotele; siedziało na nich trzech mężczyzn, wydających się na pierwszy rzut oka bardzo pewnymi siebie.
"Tylko czworo?" - pomyślała. - "Wybrali najlepszych. Nawet jeśli się nie uda, będę wiedziała, że coś jednak osiągnęłam."
Oceniła swoje szanse w tym wyścigu. Były całkiem spore, zważając na fakt, że jeden z mężczyzn lepiej wyglądałby jako twarz banku, nie zespołu. Drugi, chudy jak patyczak, w wielkich okularach i rzucający spojrzenia na wszystkich nie był w jej opinii wystarczająco odporny, by zmierzyć się z taką pracą. Ostatni, ubrany w dobrze dopasowany garnitur, siedział w prawie całkowitym bezruchu, ledwie postukując stopą o podłogę wyłożoną szarą wykładziną. Bała się, że jego doświadczenie i kompetencje będą większe niż jej. Wyciągnęła z torebki telefon i wyciszyła go; nie ma chyba większego faux pas na ziemi, niż telefon dzwoniący w czasie rozmowy o pracę.
Po chwili oczekiwania drzwi otworzyły się i na zewnątrz wyszła ciemnowłosa kobieta w okrągłych okularach z listą w rękach.
 - Witam państwa w Stagelight Studios, które mam zaszczyt reprezentować. Rozmowy rozpoczniemy od... - spojrzała na kartkę - pana Nicholsona. Zapraszam. - wskazała na drzwi. Z fotela podniósł się człowiek, który budził w dziewczynie taki strach.
Po jakichś dwudziestu pięciu minutach wyszedł razem z reprezentantką.
 - Do widzenia państwu. - ukłonił się i odszedł w stronę holu.
 - Teraz kolej pana Mourrane'a, dobrze wymówiłam? - spojrzała na całą trójkę.
 - Tak. - tym razem wstał mężczyzna, nazwany przez Elektrę w myślach "bankowcem".
Czas dłużył się niemiłosiernie, błękitnooka zaczynała się już powoli nudzić. Gdy drzwi się otworzyły, spojrzała z nadzieją na asystentkę.
 - Jeszcze musi pani zaczekać. - uśmiechnęła się. - Pan Colbert?
Stojący okularnik wszedł do sali. Wychodzący z rozmowy blondyn skrzywił się i odezwał: - Nie rozumiem, chodziło o bycie managerem, a tu pytają się o to, czy mam dużą kolekcję płyt CD. No nic, do widzenia. - odwrócił się i wyszedł.
 - Płyty? - mruknęła pod nosem. - "To dziwne, pytać się o płyty..."
W zamyśleniu nie zauważyła tego, że z pokoju wyszedł ostatni kandydat w towarzystwie ciemnowłosej i Ruehmera, którego kojarzyła ze zdjęć w Internecie.
 - Proszę wejść i chwilkę zaczekać, obowiązki wzywają. - dotarł do niej głos Adama. - Niech się pani rozgości.

Wzięła głęboki oddech i weszła, zamykając za sobą drzwi. Spodziewała się, że ktoś jeszcze będzie obecny w pomieszczeniu, jednak myliła się. Rozejrzała się dookoła: w pokoju stały instrumenty; nie był tak monotonny jak atrium. Na ścianie wisiały pokryte platyną albumy, a witryna, stojąca po jej prawej stronie skrywała w sobie większość ważniejszych nagród zespołu. Usiadła na przygotowanym krześle i przymknęła powieki.

Chester nie mógł powstrzymać emocji, na widok Elektry zaczął krążyć po pomieszczeniu, które, jak na jego gust wydawało się za małe.
 - Patrz, to ona! Prawda, że na zdjęciu wydawała się inna? - potrząsnął Shinodą, siedzącym na sofie.
 - Widzę. Uspokój się, nie musisz tak tego przeżywać... - spojrzał na stojącego nad nim mężczyznę.
 - Jest piękna. Kogoś takiego szukamy! I w dodatku ma doświadczenie...
 - Hola, hola, kolego, nie tak prędko! Najpierw usiądź i popatrz, jak się zachowuje. - w odpowiedzi wokalista usiadł i przysunął się do przyjaciela, obejmując go ramieniem. Michael na początku nie reagował, jednak coś mu mówiło, że powinien zrzucić z siebie rękę Chaza. Powstrzymał się jednak, gdyż potrzebował bliskości kumpla w takiej chwili.

Po drugiej stronie lustra...

Ciemnowłosa była bardzo cierpliwa. Przez chwilę zastanawiała się, czy dobrym pomysłem byłoby zaśpiewanie czegoś; zwykle ją to uspokajało. Zaczęła nucić, a po chwili dało się usłyszeć cichy śpiew.

"And in a burst of light that blinded every angel
As if the sky had blown the heavens into stars
You felt the gravity of tempered grace
Falling into empty space
No one there to catch you in their arms"

Odetchnęła z ulgą, zawsze to na nią działało tak samo, wszystkie troski odpływały wraz z melodiami. Usłyszała otwierające się drzwi, więc odwróciła głowę w ich stronę - wrócił Adam, mężczyzna, od którego miała zależeć jej dalsza kariera. Wstała i przywitała się.
 - Elektra Marshall, miło mi pana poznać.
 - Adam Ruehmer, dziękuję i nawzajem. Proszę usiąść. - zajął miejsce za stołem.
Nie miała innego wyjścia, jak tylko wrócić do poprzedniej pozycji.
 - Chciałbym zadać pani kilka pytań, proszę odpowiedzieć na nie tak, jaka będzie pani pierwsza myśl.
 - Oczywiście. - patrzyła na niego ze spokojem, widocznym w oczach. "Testuje mnie, w jaki sposób myślę, jakie podejmuję decyzje... OK, rozumiem."
 - Jakie ma pani doświadczenia zawodowe związane z zarządzaniem?
 - Przez prawie półtora roku, zaraz po zakończeniu studiów, pracowałam najpierw w firmie, organizującej targi, festiwale muzyczne i wszelkiego typu konferencje przez trzy miesiące jako stażystka, a później, po awansie, zostałam przeniesiona do innego oddziału jako drugi zastępca dyrektora ds. kontaktów z klientami.
 - Dziękuję. Co sądzi pani o filmach umieszczanych w Sieci?
 - To zależy. - odrzekła. - Niektóre są ciekawe, inne natomiast mniej. Szczególną uwagą darzę teledyski, gdyż wielokrotnie pojawiają się w nich elementy artyzmu. 
Manager usłyszał jednym uchem krótkie zdanie, wypowiedziane przez Mike'a: "Zapytaj się jej, co robi, OK?"
 - Czym się pani zajmuje na chwilę obecną?
 - Jestem dziennikarką, piszę dla pewnego portalu internetowego. Niezupełnie robię to, czego się uczyłam, ale w ten sposób mogłam nabrać doświadczenia w pracy w grupie.
 - Świetnie. Z mojej strony to będzie ostatnie pytanie: co jest dla pani największą inspiracją?
  - Pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to ludzie. Ze względu na to, co robię, widuję wiele osób, ale niektóre są znacznie ciekawszymi jednostkami niż większość.
 - Doskonale. Czy ma pani jakieś pytania?
 - Tak, tylko jedno. Skąd wziął się tutaj ten kwiat? - wskazała ręką na kilkupędowego storczyka o nakrapianych płatkach.
Mężczyzna w odpowiedzi się uśmiechnął.
 - To prezent od fanów z Kanady. Prawda, że jest przepiękny?
"Ten wzór jest unikatowy, jeszcze takiego nigdy nie widziałam..."
Adam, przypatrujący się zamyślonej dziewczynie, usłyszał jedno słowo, wypowiedziane przez Chestera: "Wychodzimy."
 - Teraz już mogę to powiedzieć: podczas naszej rozmowy obserwowało nas dwóch członków zespołu. 
 - Nie wierzę. - uniosła brwi.
 - To chyba najwyższa pora. - drzwi, na które wcześniej nie zwróciła większej uwagi, otworzyły się i do głównej części biura weszli mówiący te słowa Mike z towarzyszącym mu Chesterem. Japończyk szeroko się uśmiechał i po chwili, gdy do Elektry dotarło, że mężczyźni są obecni w pokoju, odezwał się.
 - Podjęliśmy jednogłośnie decyzję: od tego momentu staje się pani drugim managerem i jednocześnie pełnoprawnych członkiem naszej ekipy. Gratuluję.
 - Skoro oficjalną część mamy już za sobą, może przejdziemy na imiona? - Chester podszedł do dziewczyny i podał jej dłoń.
 - Chester.
 - Elektra.
 - Mike. - Japończyk uścisnął jej drobną dłoń.
 - Adam. - uśmiechnął się.
 - Resztę ekipy poznasz jutro, ok? - poprawił okulary, które wcześniej się zsunęły.
 - Przepięknie śpiewasz, wiesz? - Michael zauważył zaskoczenie na twarzy Elektry. - Tak... Tu był mikrofon, w dodatku włączony; Adam ci nic nie powiedział? - zmarszczył czoło i spojrzał na niego.
 - Żeby mi to był ostatni raz! - pogroził mu palcem.
 - Nie, ale to nieważne. Dziękuję.
 - Może nagramy coś kiedyś razem... - mruknął.
W kącikach oczu dziewczyny zaczęły zbierać się łzy. Potarła je, jednak bezskutecznie. Emocje wzięły nad nią górę.
 - Nie płacz. - Chester podszedł do niej i ją przytulił.
 - To łzy szczęścia. - pociągnęła nosem. - Jeszcze raz dziękuję.

-----------------------------------------------------------------
Pierwotnie rozdział ten miał być podzielony na dwie części, ale skoro żądaliście dłuższego, oto i jest. Możliwe również, że będę publikowała kolejne fragmenty nieco szybciej, bo też jestem z lekka niecierpliwa, chociaż teoretycznie wiem, co będzie dalej...
Dziękuję Wam również za miłe słowa, bardzo mnie podbudowują i naprawdę motywują do dalszej pracy.

9 komentarzy:

  1. Niesamowite. Bardzo fajnie piszesz i jesteś dobra w opisach, dialogach i wgl :) Miło się to czyta :>
    Czekam na kolejny (nie mogę się doczekać, oby był jak najszybciej) rozdział i życzę duuużo weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. "w odpowiedzi wokalista usiadł i przysunął się do przyjaciela, obejmując go ramieniem. Michael na początku nie reagował, jednak coś mu mówiło, że powinien zrzucić z siebie rękę Chaza. Powstrzymał się jednak, gdyż potrzebował bliskości kumpla w takiej chwili." Awww *.*
    Wiem, wiem moja obsesja na punkcie Bennody daje się we znaki, no ale nie mogłam się powstrzymać, na prawdę! Hahahah.
    Och, a co do reszty rozdziału to okularnik, nie wiem czemu, ale mnie rozbawił, haha :d A odpowiedzi Elektry na poszczególnie pytanie były strasznie ciekawe, ale najbardziej rozbawiło - no ok, może to złe słowo; raczej wprawiło w zaskoczenie - pytanie o kwiat ;d
    Awww, Mikey jest taki słodki xD
    Ale dobra, ja się już nie odzywam, bo się zaraz rozpłynę. Rozdział ciekawy i czekam z ciekawością na rozwój akcji no i poznanie reszty chłopaków ;d
    Ach i jeszcze jedno; Boże jak ja jej zazdroszczę! Normalnie, och i ach! Kurde, chciałabym być na jej miejscu, należeć do ekipy LP *.*
    Pozdrawiam i życzę weny i czekam na kolejny rozdział.
    No i cieszę się, że ten był dłuższy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytam raz, czytam drugi raz... i nie wierzę w to, co widzę. Cieszę się, że Ci się podoba. Szczerze, chyba każdy fan chciałby należeć do ekipy LP.
      "ja się już nie odzywam, bo się zaraz rozpłynę" - o to mi właśnie chodziło, bo sama też już płynę. Dziękuję jeszcze raz za miłe słowa, to wiele dla mnie znaczy.

      PS. Niewielki spojler: Bennoda już wkrótce ;)

      Usuń
    2. AAA, BENNODA! To ja też teraz już płynę ;d Hahha, nie ma za co, piszę tylko co myślę :p

      PS: W końcu dodałam nowy rozdział xd

      Usuń
    3. No i miodzio. Biorę się za czytanie!

      Usuń
  3. jeeej, to będzie Bennoda?! byłam pewna, że to zwykłe ff! ale w takim razie się strasznie niecierpliwię i mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny! taka długość mi jak najbardziej odpowiada, cieszę się, że już nie piszesz takich króciutkich ; ) a co do treści - strasznie mi się podobała całość, a końcówka szczególnie. moment, kiedy Chester przytulił Elektrę był absolutnie czarujący i uroczy *.* jestem strasznie ciekawa, jaką ona odegra rolę w tym opowiadaniu, skoro to ma być Bennoda, także czekam na kolejny!
    przy okazji zapraszam na nowy rozdział : )
    icutyououtnowsetmefree.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie do końca to ma być Bennoda, możliwe, że się źle wyraziłam. Wkrótce rozdział bardziej Bennodowy, o to mi chodziło.
      A mowy rozdział już wkrótce.

      Usuń
    2. aaa, rozumiem : ) oczywiście, że nie szkodzi, bo piszesz fajnie i miło się to czyta xd ale to będzie rozdział odnoszący się do tego opowiadania czy shot?

      Usuń
  4. Uwielbiam Twój styl. Te opisy są świetne! <3 I przepraszam, że dopiero, ale mam ferie i nie było mnie w domu. Bennoda? Jej, jestem całkowicie na tak <3 Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń