Wesele było wspaniałe, tylu gości i doskonałej atmosfery mogliby im pozazdrościć wszyscy. Poznała również jego rodziców, co napawało ją ogromną radością - państwo Shinoda praktycznie od razu zaakceptowali swoją synową, ciesząc się z wyboru ich pierworodnego syna i błogosławiąc szczęśliwą parę.
Nikt nie mógł zaprzeczyć, że wszystko, każdy, nawet najdrobniejszy szczegół był doskonale dopracowany, poczynając od dekoracji kwiatowych przy talerzach gości, kończąc na wspaniałym, kilkupiętrowym torcie weselnym z zatopionymi w kremowym, śmietankowym nadzieniu kawałkami truskawek i ulubionych, czekoladowych ciasteczek Mike'a.
Gdy przyszła pora na pierwszy taniec młodej pary, po raz kolejny słusznym okazał się wybór akurat tej konkretnej sali: stoliki dla gości stały dookoła przestrzeni, przeznaczonej dla tańczących par,które widząc wchodzących na parkiet małżonków, natychmiast usunęły się w cień. Wyjątkowy moment wymagał oczywiście dodatkowych przygotowań - ostatni miesiąc do ślubu upłynął spędzony na próbach niepowtarzalnego układu, stworzonego przez Caitlin, choreografkę, tancerkę, a jednocześnie bliską przyjaciółkę Brada.
Mike i Elektra ukłonili się sobie, po czym mężczyzna ujął delikatnie jej dłoń, bezgłośnie wypowiadając "gotowa?".
W odpowiedzi panna młoda jedynie delikatnie kiwnęła głową, dając się poprowadzić na sam środek parkietu, oświetlony snopem światła. Długa, ale jednocześnie niezwykle prosto dekorowana suknia ciągnęła się za nią jak kłębiasta chmura, sprawiając wrażenie, jakby jej właścicielka płynęła po parkiecie. Gdy zabrzmiały pierwsze dźwięki smyczków i dzwonków, Mike wykonał kilka pierwszych kroków walca, prowadząc swoją żonę pewnym ruchem, po czym okręcił ją wkoło siebie, drugą ręką łapiąc ją w talii. Może i była tej nocy księżniczką, ale niestety, tym razem to król wyznaczał reguły. Gdy w obrotach przetańczyli całą salę, rozbłysły światła, a parę młodą otoczyli inni goście, tworząc wokół niej rodzaj muru, obracającego się wokół nich w równym tempie.
Tak wiele się działo, że dziewczyna nawet nie zauważyła, jak szybko minął czas, spędzony w ramionach męża; chociaż ciężko było Elektrze się z nim rozstać, musiała zatańczyć chociaż jeden taniec z każdym z przyjaciół... Spotkało ją miłe zaskoczenie, gdyż nie zdawała sobie sprawy wcześniej z tego, że Joe tak wprawnie porusza się na parkiecie.
Gdy wreszcie usiadła, pochyliła się i zaczęła rozmasowywać obolałe łydki. Nie była przyzwyczajona do długiego noszenia tak skonstruowanych butów, toteż delikatny dotyk dłoni Mike'a wytrącił ją z zamyślenia.
Ciemnowłosy usiadł obok niej i korzystając z tego, że sala powoli zaczynała pustoszeć, odsunął kosmyk ciemnych włosów świeżo poślubionej wybranki, po czym cicho wypowiedział jej do ucha kilka słów.
- Masz jeszcze nieco siły? Moi rodzice przygotowali dla nas niespodziankę. - uśmiechnął się tajemniczo. - Szczerze, nawet ja nie wiem, co wymyślili.
- To zależy... Bylebym nie musiała dłużej chodzić w tych paskudnych... - machnęła ręką na nastręczające jej tyle bólu obuwie.
- Do auta chyba dojdziesz, kochanie?
- Nie mam pojęcia. - skrzywiła się, natrafiając dłonią na bardziej bolesne miejsce.
- To będę cię niósł. - zaśmiał się i podniósł ją na ręce tak, jakby ważyła niewiele więcej od piórka, na co zareagowała piskiem, w ostatniej chwili chwytając dłońmi silne ramię mężczyzny i przytulając się.
- Ciiii, kochanie. - pocałunek, uciszający dziewczynę, smakował czekoladą i dojrzałym czerwonym winem, a wokół skóry Japończyka niósł się nieodłączny zapach cynamonu.
Gdy odwróciła już głowę, znajdowali się już na parkingu, na którym stało tylko jedno auto - udekorowany kwiatami mercedes Mike'a.
- Opuścisz mnie? Proszę... - mężczyzna postawił ją delikatnie na ziemi. Dziewczyna natychmiast zaczęła poprawiać sukienkę i zsuwając ze stóp białe szpilki, boso wskoczyła do ciepłego samochodu, chwilę później słysząc za sobą odgłos zamykanych przez męża drzwi. Za kierownicą siedział już tata Mike'a, uśmiechając się do państwa młodych. Jego żona zdążyła już zasnąć na fotelu pasażera, zmęczona ogromem wydarzeń całego dnia.
- To jak, jesteście gotowi na ostatni prezent?
- Tato, czy mamy inne wyjście? - Mike odpowiedział pytaniem, które najprawdopodobniej teść Elektry pragnął usłyszeć.
- To niedaleko stąd, jedziemy. - z cichym pomrukiem silnika odjechali spod budynku, kierując się w stronę centrum.
Elektra przytuliła się do ciemnowłosego, patrząc przez okno na uśpione miasto; dookoła nic na trójpasmowej szosie nie było nikogo, a rozjarzone wieczorami latarnie nie oświetlały już asfaltu z taką siłą jak zwykle. Chociaż oboje byli już zmęczeni, nie dawali po sobie tego poznać, Elektra nauczyła się od chłopaków podczas trasy koncertowej po Stanach, że czasami trzeba działać aż do samego końca niezależnie od okoliczności.
- Jesteśmy na miejscu. Jedźcie windą na najwyższe piętro, a potem... zobaczycie sami.
- Dziękujemy. - El uśmiechem pożegnała teścia i wysiadła, czekając na Mike'a i machając butami, trzymanymi w dłoni za końcówki obcasów.
Wygląd korytarza, który zobaczyli po otwarciu się drzwi dźwigu był oszałamiający: na dywanie leżało mnóstwo kwiatów, a pomiędzy nimi w szklanych, okrągłych naczyniach paliły się świece, wyznaczając szlak, ciągnący się aż do otwartych drzwi na końcu korytarza, przez które widać było dziwną łunę. Kiedy wyszli na zewnątrz, ich oczom ukazał się taras, który podobnie jak korytarz, udekorowany był świecami. Na samym środku szklanej posadzki stała wielka, wypełniona ciepłą, parującą wodą wanna do jacuzzi, w której pływały płatki ciemnoczerwonych róż i rozkwitłe orchidee.
- Czy to... - z ust Elektry wydobył się cichy jęk. - ...dla nas?
Była zupełnie zaszokowana kolejnym prezentem, jakim miała być ta noc poślubna.
- Pomóc ci z sukienką? - Mike, szeroko się uśmiechając, zatarł ręce z uciechy.
"Ci mężczyźni... Myślą tylko o jednym."
- Wystarczy, że rozepniesz suwak z tyłu, kochanie. - ostudziła chwilowo jego zapał, czując na plecach ruch jego delikatnych dłoni, rozplatających tasiemkę, o której zapomniała wspomnieć. Tkanina spłynęła po niej, układając się na posadzce, z której zaledwie chwilę później podniosła ją, odkładając na pobliską, rzeźbioną ławkę. Odepchnęła też od siebie w tamtym kierunku szpilki, pozostając jedynie w białym, wykonanym z cienkiej koronki komplecie bardzo eleganckiej bielizny, na widok którego Mike'owi zaparło dech. W świetle wszechobecnych świec, odbijających się od wszystkiego: wody, szklanej podłogi tarasu i bardzo jasnych ścian skóra dziewczyny o specyficznej karnacji zdawała się lśnić.
- Skarbie... Wyglądasz zjawiskowo. - Shinoda wypuścił ze świstem powietrze, widząc swoją świeżo poślubioną partnerkę, powoli schodzącą po schodkach do jacuzzi i spoglądającą na niego niezwykle pytająco, co tylko zwiększyło tempo rozpinania przez niego guzików koszuli. Uśmiechając się, zanurzyła się powoli w musującej wodzie, przymykając oczy i ciesząc zapachem kwiatów.
Po kilku sekundach błogiego spokoju poczuła, jak nie kto inny, a tylko ciemnowłosy przyciąga ją ku sobie, składając na jej wargach długi pocałunek. Oplotła rękoma jego ramiona, zmuszając go do prawie całkowitego zanurzenia się.
W rzeczywistości nie mogliby marzyć o niczym lepszym...
- Jest wspaniale... - cicho wymruczał jej do ucha.
- Zastanawiałeś się, co by było, gdybyśmy się nie poznali? - pocałowała go w szyję i wtuliła się w zagłębienie pomiędzy nią, a ramieniem, ziewając.
- Czyżby moja księżniczka była już zmęczona? - uśmiechnął się, spoglądając półprzymkniętymi oczyma na żonę.
- Tyle atrakcji jednego dnia... Dziwisz mi się?
- Doba mogłaby trwać znacznie dłużej... dwadzieścia cztery godziny to dla nas zbyt mało czasu. - pomógł jej wstać, po czym podał duży, miękki ręcznik, którym się otuliła, a drugi sam owinął wokół swoich ramion.
Trzymając się za ręce, weszli do pokoju, zamykając za sobą drzwi balkonowe, które kilka sekund później przykryła rozwinięta, długa do ziemi zasłona w kolorze kawy z mlekiem.
----------------------------------------------
Niespodzianka? Nie, chyba nie...
Nie wiem, co mnie pokusiło, żebym stworzyła kolejną część historii El i Mike'a, widać za mocno zżyłam się z nią i Wami. Zobaczymy, jak wiele jeszcze zdań napiszę...
Czy będę publikowała tak często, jak wcześniej? Tego niestety nie jestem w stanie przewidzieć.
Jak potoczą się dalej losy tej pary?
Co z nimi będzie miało wspólnego Thirty Seconds To Mars?
Wszystko wyjaśni się za jakiś czas.
Ashwidhfhcixifdd *__________* Wiedzialam, ze prędzej, czy później opublikujesz tego Cośka, ale, ze pierwszy rozdział będzie, AZ tak cudowny? Boooosze, ten ślub, taras a nawet głupi korytarz... Jeju :3 Elektra i Mike małżeństwem. Spełnienie marzeń takiej fanki jego bloga jak ja :)
OdpowiedzUsuńOuu, widzę kontynuację.
OdpowiedzUsuńJest pięknie! Aż sama sobie zamarzyłam takiego wesela. Elektra taka szczęściara, no no!
Oczywiście najlepszym fragmentem była tajemnicza niespodzianka od ojca Mike'a. Czytałam moment wejścia do tarasu, praktycznie nie oddychając. XD Cudowne, cudowne, cudowne.
W sumie to wyobraziłam sobie tańczącego z poważną miną Joe'a.
Nigdy więcej.
Czekam na następną część i oczywiście zapraszam w moje skromne progi ( http://i--wont--lie.blogspot.com/ ), jest już V rozdział :)
Jesteś cudowna! Nigdy nie przypuszczałabym, że nowym cyklem będzie kontynuacja historii Mike'a i Elektry! Zaskoczyłaś mnie, co dodało rozdziałowi 50% uroku. Twoje dzieła są pełne romantyzmu i takiego nienamacalnego "czegoś", co mi się najbardziej w tym blogu podoba :D Czekam oczywiście na kolejny. Pozdrawiam i życzę weny!
OdpowiedzUsuńPS- Genialna nowa szata graficzna, tamta była nieczytelna, a ta ma swój klimat :)
Zgłosiłam Cię do L.B.A. - więcej u mnie!
OdpowiedzUsuńhttp://lizzy-leto.blogspot.com/
I świetny nowy wystrój! Mam nadzieję, że spodoba Ci się u mnie :3
Ooo matko! Brak słów po prostu. Ten rozdział był cudowny...:) Trochę za krótki! Więcej, więcej! Czekam na kolejną część z nieskrywaną niecierpliwością, sama wiesz;) Elektra i Mike są cudowną parą, a rodzice Shinody wymyślili świetny prezent. No i przyznam, że nowy wygląd bloga jest świetny! Ueeh aż nie mogę sklecić sensownego zdania:D Tak, czy siak, dodawaj szybko następny rozdział!;)
OdpowiedzUsuńJak słodko. Czytając to czułam taki spokój, zadowolenie, że dobrze się im wszystko ułożyło. Ślub był piękny. Mimo że świece, płatki róż to takie standardowe elementy to za każdym razem łapią za serce. :) Jestem ciekawa co dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ania
O ile jeszcze śledzisz mojego bloga, to zapraszam na dwudziestkę :)
OdpowiedzUsuń