piątek, 12 kwietnia 2013

18. "There is no such thing as defeat"

Popędził do czarnego auta jak najszybciej się dało. Wiedział, że jest naprawdę późno i jeśli nie chce się spóźnić, musi się koniecznie pospieszyć. Zbyt wiele czasu przesiedział w studiu i teraz groziło mu zaliczenie poważnej wpadki.
Zatrzasnął za sobą hałaśliwie drzwi auta, po czym jednym przyciskiem odpalił silnik. Dał mu chwilę, by serce sportowego auta mogło się rozgrzać, po czym bez wahania z piskiem opon odjechał w stronę centrum miasta. Zerkając na zegarek, umieszczony w desce rozdzielczej, modlił się w myślach do wszystkich świętych amerykańskich dróg, by nie wpakował się w korek, tak bardzo popularny na ulicach Miasta Aniołów. "Muszę zdążyć, inaczej mnie zamorduje!"

Chociaż miał już za sobą dłuższe lub krótsze związki, ten był pierwszym, do którego przywiązywał tyle uwagi. Jego wybranka była naprawdę bliska jego sercu, więc zależało mu na tym, by jak najbardziej ją uszczęśliwiać. Odwdzięczała mu się przepięknymi zdjęciami, którymi nie pogardziłby nawet on sam, chociaż był bardzo wybredny. Tym razem umówili się w jej ulubionej kawiarni, skądinąd wiedział, że uwielbiała muffiny, więc sam zaproponował Cup&Cake bez dłuższego zastanawiania się.

Jedyne, co go nurtowało, miało chyba właśnie z tym związek. Dziewczyna była uzależniona od wykonywania cukrowych ozdób, podobnych do tych, które zdobiły babeczki; jej kwiaty były przepiękne i równie dobrze smakowały. "Kiedyś wyjadłem jej pół cukrowego bukietu..." - uśmiechnął się. Była niezadowolona, ale później zrobili wspólnie kolejny, który zasługiwał na złoto olimpijskie. Największe trudności sprawiło mu przygotowanie płatków róż, to był jakiś koszmar, gdyż cieniutkie warstwy masy cukrowej okrutnie się rwały i później źle wyglądały z poszarpanymi krawędziami.
"Kwestia praktyki, Chazzy, jeszcze się nauczysz." - pamiętał, jak go pocieszała. "Ale już i tak świetnie ci idzie, serio!" - potrafiła go zmotywować, oj i to bardzo... - wspominając miłą chwilę, uśmiechnął się.

Był z Chloe naprawdę dumny. Wysiadając z auta, spojrzał w okno kafeterii. Siedziała już w środku, machając do niego. Była ubrana w fioletową bluzkę w stylu vintage, ozdobioną szarą koronką, ciemne, prawie że czarne rurki, szeroki, skórzany pasek i nieco podniszczone, niedokładnie zawiązane, wyglądające staroświecko glany. Była przepiękna.

Żałował tylko jednego, że Mike nie był wobec niego szczery od samego początku. Uświadomił sobie, że choć zajmują się tym samym, są z zupełnie innych światów i on już chyba nigdy nie przestanie postępować tak jak teraz. "I tak on zawsze będzie wolał ją, zamiast przyjść do mnie..." 
Czuł, że nie ma to sensu, by cokolwiek zmieniać na siłę, ale wiedział, że nie stracił swojego najlepszego przyjaciela na dobre.

Wyciągnął z bagażnika bukiet, który zamówił specjalnie dla Chloe. Zamknął auto jedną ręką, jednocześnie uważając, by nie upuścić lub co gorsza, zniszczyć kwiatów. Nie uważał ostatnich miesięcy za porażkę, wręcz przeciwnie, widział w życiu same sukcesy.
Wydali kolejną płytę, znaleźli z Spikey'em kobiety, z którymi mieli nadzieję spędzić resztę życia i robili to, o czym nie mogło śnić się nikomu, bo kto normalny wymyśla piosenkę, jednocześnie szalejąc przy instrumentach, na których nie grali ani razu w życiu? Tak, tylko oni byli do tego zdolni.
Teraz jednak skupili się na sobie, znajdując w życiu jakiś priorytet. Wszedł do pomieszczenia, witając się z siedzącą i wręczając jej wiązankę.
 - Zamówiłam już dla nas kawę, taką, jaką lubisz.
 - Dziękuję. Co tam u ciebie? - uśmiechnął się, słysząc jej włoski akcent. Uwielbiał go.
 - Świetnie. Dostałam nowe zlecenie, ale jednocześnie chyba nie dam rady się z tobą spotykać. Każdy medal ma dwie strony. - popatrzyła ze smutkiem w dal.
 - Przecież zawsze mogę do ciebie wpaść. - zaproponował jej rozwiązanie.
 - Nie sądzę. Zmieńmy temat, ok?

Siedzieli tak, rozmawiają o wszystkim, co popadło. Zawartość kubków zdążyła już wystygnąć, ale nadal smakowała świetnie. Gdy pociągnął łyk, wyczuł karmel, orzechy i odrobinę czekolady, co skojarzyło mu się z Toffifee. Popatrzył na Chloe, wydawała się radosna, ale wprawny obserwator zauważyłby, że coś się nie zgadza.
 - Martwię się o ciebie, ostatnio nie wyglądasz za dobrze...
 - Jestem tylko trochę zmęczona. - westchnęła. - Mam naprawdę dużo pracy, codziennie przesiaduję tyle czasu w atelier...
 - Widzę. Chodź, odwiozę cię do domu.
Wstali, zapłacił za kawę, a po wyjściu z budynku otworzył przed nią drzwi auta. Gdy do niego wsiadła, popatrzył na nią przez szybę. Była bardzo blada, przypominała z wyglądu wampirzycę rodem z horroru. Zanim ruszył, dotknął jej ręki; była zimna, nienaturalnie chłodna, chociaż ten dzień był dość ciepły. Wzdrygnęła się, czując jego palce, muskające ją po ramieniu.
 - Naprawdę, prześpię się i wszystko będzie w porządku. - mruknęła, jednak bez przekonania.

Szczerze, mógłby dojechać do jej domu z zamkniętymi oczyma, ale bardzo się o nią bał, gdyż zwykle się tak nie zachowywała. Była o wiele radośniejsza i nie wyglądała tak, jakby miała zaraz zemdleć.
Po około kwadransie dojechali do domu na obrzeżach miasta, który zajmowała z rodzicami i siostrą. Gdyby idąc w stronę wejścia nie podtrzymywał jej, prawie na pewno nie utrzymałaby się na własnych nogach.
Drzwi otworzyła im młodsza siostra Chloe. Wiedział, że Lily porusza się na wózku, przez co dziewczyna zdecydowała się odrzucić atrakcyjną propozycję pracy w Nowym Jorku, pozostając z najbliższymi.
 - Mamo! - krzycząc, ciemnowłosa natychmiast odwróciła się i odjechała w stronę salonu, z którego już wychodziła blondynka w okularach, ich mama.
 - Co się dzieje? - pytająco spojrzała na mężczyznę.
 - Nie mam pojęcia. Spotkaliśmy się, ale później...
 - Pomożesz mi zaprowadzić ją do pokoju? - podeszła do córki. - Clo? Skarbie? - dziewczyna słaniała się na nogach, nie była na siłach, by samodzielnie na nich stać.
 - Mamo, nic mi nie będzie. - mruknęła.

Gdy weszli do jej pokoju, Chester poczuł się tak, jakby naruszał przestrzeń jej osobistego królestwa.
Na ścianach koloru słonecznej żółci wisiało kilka oprawionych zdjęć jej autorstwa, w tym jedno, nieco większe - ich wspólne, to na łące pod miastem. Gdy pomogli jej się położyć, wyglądało to tak, jakby już była pogrążona w głębokim śnie. Pani Pascal przykryła córkę narzutą, po czym w ciszy wyszli z pomieszczenia, przechodząc do salonu.
 - Bardzo się o nią martwię. Od ponad tygodnia zachowuje się prawie tak, jakby nie istniała. Chodzi jak duch, wygląda jak duch... To jest straszne.
 - Wiem, mówiła, że miała ostatnio bardzo dużo pracy.
 - Zabiorę ją chyba do lekarza. - instynkt macierzyński kobiety był bardzo silny.
 - Zadzwoni pani do mnie, jeśli coś się będzie działo? Proszę.
 - Oczywiście. - odprowadziła go w stronę wyjścia. - Obiecuję.

--------------------------------------------------------------
Chciałam pokazać wszystko z perspektywy Chazziego. Wydaje mi się, że zbyt mocno skoncentrowałam się na Mike'u i Elektrze, tak więc teraz coś dla odmiany.

11 komentarzy:

  1. nie wyobrażam sobie takiego Chestera :D
    co się dzieje Chloe? anoreksja, bulimia, depresja? mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  2. CHESTER, no ideał faceta po prostu *.* troskliwy, kochający, no po prostu ideał :d
    fajny, oby rozdział. z perspektywy Chazz'a, mi się podobał. Tylko ciekawi mnie co dzieje się z Chloe. Czyżby jakaś poważna choroba? Oby nic jej nie było, bo wtedy zaś będzie mi szkoda biednego Chazz'a :c
    Ty już wiesz jaki jest mój ulubiony fragment, ten z maluśką Bennodą *.* Bennodą, ale nie Bennodą. ACH, teraz zaś trzeba czekać tydzień na kolejny rozdział. no ale chyba dam radę. : d
    pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, naprawdę, tylko ta Chloe... Co jej jest? Na serio, zaintrygowałaś mnie, teraz nie bd mogła spać... Aha, jak lubisz Grey Daze, to zapraszam:
    onlymy-way.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda mi Chloe, mam nadzieję, że to nic poważnego. Podoba mi się ten rozdział, ta perspektywa Chestera. Świetne. Zapraszam na nowy: lost-in-your-mistakes.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominowałam cię do The Versatile Blogger Award!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurczę, mam nadzieję, że to z Chloe to nic poważnego:( To było takie słodkie na początku, gdy Chaz wspominał o tym jak razem robili te cukrowe ozdoby..:D Aż zechciało mi się czegoś słodkiego^^ Rozdział jest świetny, coś innego, niż tylko perspektywa Mike'a:) mam nadzieję, że w następnym rozdziale będzie z dwóch perspektyw:D Zrszetą jak nie napiszesz i tak jest świetnie <3 Czekam na następny, dodawaj go szybkoo:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Udało mi się uporać z wszystkimi rozdziałami . :D Blog na prawdę wciąga i czyta się go z wielką przyjemnością. ;)
    Od samego początku miałam wrażenie, że Elektra będzie z Chazzym.. i nadal tak myślę XD
    Ciekawi mnie, co się dzieje, z Chloe. ;d Czekam na następny, pozdrawiam i życzę weny. + dodaję do czytanych. ~ ChazzyChaz ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie cieszy, że pojawił się wątek Chaz-Chloe, bo jest interesujący i bardzo przypadł mi do gustu. Chociaż przyznam szczerze, że coś mi się w tej dziewczynie nie podoba. No i ta końcówka... Ciekawe, czy ten jej stan to coś poważniejszego... Przkonam się niebawem :) Mam nadzieję, że rozbudujesz ten wątek jeszcze bardziej!
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawe, co jest dziewczynie Chestera... Kurdełę, nie rób nic głupiego. Chazzy i tak miał przerąbane w życiu. Uwielbiam to, jak piszesz. Następny rozdział 19.04 powiadasz.... Hm... Już nie mogę się doczekać!

    Nowy na: road-to-linkoln-park.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. W związku z moim urlopem (dość długim) proszę o zadeklarowanie, do której z oceniających chcesz się przenieść.

    Pozdrawiam.
    [pomocne-oceny]

    OdpowiedzUsuń
  11. Miałam Cię informować, więc proszę ;] http://cami-dels-somnis.blogspot.com/2013/04/rozdzia-xxix.html

    OdpowiedzUsuń